Czy unijne dotacje mogą w dłuższej perspektywie nie być wcale czymś pozytywnym dla gospodarki i przedsiębiorców, ale przyczyniać się do zwiększenia bezrobocia i upadku firm?W piątkowym wydaniu „Dziennika” ukazała się bardzo ciekawa rozmowa z dr. Pawłem Dąbrowskim z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, który przedstawiał konkretne dane, że unijne granty wcale nie są dla przedsiębiorców czymś korzystnym, a przede wszystkim niezbędnym co życia.
– Znaczna część firm powstała tylko po to, by dostać kasę oraz kupić kilka fajnych rzeczy typu komputer, meble, ludzie odkładają sobie te pieniądze na ZUS i tyle. Rok działalności firmy z dotacji o niczym nie świadczy. Należy powrócić do tych firm za 2-3 lata i sprawdzić czy istnieją – przekonuje Dąbrowski.
Wesprzyj nas już teraz!
Rozmówca jako przykład bezzasadności finansowania z pieniędzy europejskich podatników rozwoju firm podaje przykład z Lublina, gdzie przedsiębiorca dostał dotację na hotel, a po dwóch latach gdy finansowanie i cały projekt się skończył, zburzył ścianki działowe i ma „najbardziej wypasiony dom w okolicy”. Zbudowany z cudzych pieniędzy. Dąbrowski dodaje, że „Rozdawanie pieniędzy, zwłaszcza w większych sumach, to zatruty owoc, bo przedsiębiorca nie potrzebuje datku, tylko szansy. Jeśli jego biznes odniesie sukces, powinien te pieniądze oddać”.
Warto przy okazji dodać, że z powodu unijnych grantów coraz powszechniejszym zjawiskiem jest wymyślanie na siłę innowacyjnych projektów, bo tylko takie mają szansę na otrzymanie grantu. Jedna z firm dystrybucyjnych otrzymała grant na innowacyjny sposób pakowania książek, co sprowadziło się do tego, że kilka książek pakowanych jest w wielkie pudło z folią termokurczliwą co powoduje, że to wielkie pudło już nigdy nie może być wykorzystane, bo przy wypakowaniu ulega zniszczeniu… I taka innowacyjność jest warta kilkaset tysięcy złotych.
Doktor Jabłoński ocenia, że mamienie społeczeństwa, iż dzięki unijnym dotacjom tworzone są miejsca pracy, np. w firmach pomagających wypełniać wnioski o dotacje, nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. „To miejsca całkowicie sztuczne, będące jedynie przedłużeniem biurokracji, bo uczenie ludzi kompetencji, które są całkowicie zbędne, jest bardzo wątpliwym pożytkiem dla gospodarki”. Z danych wynika, że na 300 powstających firm około 100 myśli o pozyskaniu na swoją działalność pieniędzy z grantów. Około 50 firm stara się o nie, dostaje je jedna. 49 z tych firm traci niepotrzebnie czas, dodatkowo traci animusz i jeszcze podejrzliwie patrzy na tego, kto dostał dotację, bo pozostali są przekonani, że gra nie była do końca fair. Dodatkowo, mamy do czynienia z sytuacją, w której część z tych firm powstaje wyłącznie z nadzieją na dotacje, a nie na służenie konsumentom.
Rozmowa z doktorem Dąbrowskim podważa jeden ze współczesnych sofizmatów ekonomicznych, któremu uległa znaczna część polskiego społeczeństwa, że dobrobyt wcale nie pochodzi z ciężkiej pracy i służeniu ludziom, lecz z dotacji i wątpliwych innowacyjności. Jest w tym wszystkim na koniec i dobra wiadomość. Unijne granty się kończą. Pogrążona w kryzysie Unia Europejska w budżecie na lata 2014-2021 zamierza obciąć budżet na fundusze strukturalne, z których są finansowane unijne granty, o połowę. To oznacza, że manna z Unii dla przedsiębiorców po prostu się kończy. Dopiero teraz okaże się, kto sobie umie radzić, a kto bez funduszy z zewnątrz nie przetrwa nawet jednego sezonu.
Paweł Toboła-Pertkiewicz