Bóg Miłosierny w żadnej sytuacji nie opuszcza człowieka. Szczególnie mocno trwa przy nas w czasie grożącego nam niebezpieczeństwa. Wiele jest przykładów na to, iż w chwilach trudnych Bóg otacza nas „tarczą swej opieki”. Oto niektóre z przykładów nieskończonego, niepojętego Bożego Miłosierdzia.
Wyjątkową dużą liczbę uczestników zgromadziła tegoroczna procesja zorganizowana w 31 rocznicę ocalenia przez Boga mieszkańców Białegostoku. Procesja ruszyła spod Pomnika Krzyża, postawionego w miejscu, w którym 9 marca 1989 roku wykolejeniu uległo 5 cystern ze śmiercionośnym chlorem. W czasie procesji odprawione zostało nabożeństwo Drogi Krzyżowej oraz modlono się Koronką do Miłosierdzia Bożego. Prośby o ratunek, m.in. przed epidemią koronawirusa, wznoszono do Boga za wstawiennictwem bł. Michała Sopoćki, którego kilka lat temu Rada Miasta uczyniła patronem Białegostoku. Podczas procesji aż do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, Białostoczanie dźwigali ogromny drewniany krzyż. Mszę świętą, odprawioną w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, sprawował JE ks. abp. Tadeusz Wojda, metropolita białostocki.
Wesprzyj nas już teraz!
Podczas Eucharystii kaznodzieja nawiązywał do obecnego lęku wielu społeczeństw świata przed epidemią koronawirusa, mówiąc iż podobny, a nawet większy lęk, 9 marca 1989 roku odczuwali mieszkańcy Białegostoku, ci którzy wiedzieli jak przerażające widmo zagłady zawisło nad miastem. Według analiz biegłych, gdyby choć jedna z 5 wykolejonych cystern uległa rozszczelnieniu, śmiercionośny obłok chloru zakryłby pas o szerokości 3-4 km i długości 50 km. Przy wietrze, który wiał wówczas w kierunku miasta, zginęłoby prawdopodobnie 80 proc. mieszkańców Białegostoku.
W tak granicznej sytuacji, człowiek zazwyczaj zastanawia się, co jest w życiu najważniejsze. – Dzisiejsza rocznica powinna skłonić nas do refleksji i modlitwy o przywrócenie wiary i uleczenie człowieka z bezduszności… Błędne pojęcie o Bogu już jest zejściem z Bożej ścieżki życia. Przede wszystkim, traci się sprzed oczu pragnienie życia wiecznego. Od tej pory drugorzędne cele, które miały pomóc w realizacji tego pierwszego, teraz same w sobie stają się najważniejsze. Rozpoczyna się walka o nieograniczoną wolność, władzę, czy dobrobyt mający zapewnić szczęście – przestrzegał przed niebezpiecznym oderwania człowieka od Boga, ks. dr Ireneusz Korziński, wicekanclerz Kurii Metropolitalnej w Białymstoku.
Historia katastrofy kolejowej, która miała miejsce 31 lat temu w Białymstoku pokazuje, że jedyną skuteczną obroną przed grożącym człowiekowi niebezpieczeństwem jest ufność nie we własne siły, ale w Boże Miłosierdzie.
Dramat rozegrał się o drugiej rano 9 marca 1989 roku. Pociąg towarowy relacji ZSRR-NRD ruszył właśnie ze stacji Białystok Fabryczny. W skład tego składu wchodziło m.in. 12 cystern z ciekłym chlorem o niebagatelnym stężeniu 99,9 procent. Następną stacją miał być Białystok Centralny. Pociąg jednak nie dotarł do niej, gdyż wskutek pęknięcia szyny, pięć cystern, z których każda miała w swoim wnętrzu od 43 do 52 ton ciekłego, zabójczego dla człowieka, chloru, wykoleiły się. Świadkowie tego wydarzenia, relacjonują, że widok był przerażający. Niektóre cysterny stoczyły się z nasypu i leżały do góry kołami, inne wryły się w nasyp kolejowy, tory pogięły się, jakby były wykonane z cienkiego drutu, a nie grubej stali, podkłady popękały jak zapałki. Specjaliści ocenili, że rozszczelnienie się cystern jest nieuniknione i musi dojść do zagłady.
A jednak – dokładnie o 15.00., w godzinę Miłosierdzia Bożego, strażacy postawili na tory pierwszą z wykolejonych cystern, piątą – niemal dobę po wypadku. Ani gram chloru nie wydostał się z przewróconych cystern, czego specjaliści od katastrof, nie potrafili ani zrozumieć, ani wytłumaczyć. Jeszcze tego samego roku (1989) wpłynął do kurii białostockiej 13 stronicowy memoriał podpisany przez grupę osób „w imieniu wszystkich ocalonych i ufających Miłosierdziu Bożemu”, wyrażający opinię, że Białystok dotknęło w sposób szczególny Miłosierdzie Boże. Białostoczanie upamiętnili fakt ocalenia miasta postawieniem w miejscu katastrofy granitowego krzyża z tablicą, na której jest wyryte dziękczynienie Bogu i bł. ks. Michałowi Sopoćko za jego skuteczne wstawiennictwo. Ten niestrudzony orędownik Miłosierdzia Bożego, przez kilka lat mieszkał i zmarł (w roku 1975) w domu Sióstr Misjonarek w Białymstoku, znajdującym się zaledwie kilkaset metrów od miejsca katastrofy. Siostra, która dobrze znała księdza Michała, mówiła, że kiedy często spacerował chodnikiem biegnącym wzdłuż pobliskiego torowiska „miał zwyczaj modlić się na Różańcu”.
Innym wydarzeniem, które patrząc oczami wiary, można uznać za obecny znak Bożego Miłosierdzia jest zapowiedziana listem do wiernych JE ks. abp. Tadeusza Wojdy, peregrynacja obrazu Matki Bożej Miłosierdzia. List do wiernych archidiecezji białostockiej, odczytany w ostatnią niedzielę we wszystkich kościołach tej archidiecezji, ma znamienny tytuł „Matka Miłosierdzia jest z nami!”. Peregrynacja obrazu , słynącego łaskami, rozpocznie się w Niedzielę Miłosierdzia, a przeprowadzona zostanie z okazji 25-lecia koronacji tego niezwykłego wizerunku Matki Bożej koronami papieskimi. Korony te poświęcił Jan Paweł II. Już wcześniej podniósł on rangę białostockiego obrazu Matki Bożej Miłosierdzia, kiedy to w roku 1977, wówczas jako kardynał z Krakowa, w zastępstwie chorego ks. prymasa Stefana Wyszyńskiego, poświęcił cudami słynący wizerunek.
Obraz Matki Bożej Miłosierdzia, po Świętach Zmartwychwstania Pańskiego, odwiedzi wszystkie parafie archidiecezji białostockiej. A wizerunek Matki Bożej Miłosierdzia, na co dzień czczony w białostockiej katedrze, ma niezwykłą historię i wiele łask spłynęło na tych, którzy w jego obliczu prosili Matkę Bożą o Jej przemożne wstawiennictwo.
Białostocki wizerunek Matki Bożej jest wierną kopią obrazu Matki Bożej Miłosierdzia z Ostrej Bramy w Wilnie. Autorką tego niezwykłego dzieła, powstałego w roku 1927, jest wileńska malarka Łucja Bałzukiewicz – artystka, którą cechowała głęboka wiara. Wykonaną przez siebie kopię obrazu Matki Bożej Miłosierdzia, Bałzukiewicz najpierw powiesiła w swoim mieszkaniu. W czasie wojny bomba lotnicza spadła na kamienicę, w której malarka mieszkała. Przebiła dach, strop, a potem z wielkim hukiem wbiła się w podłogę, dokładnie przed ścianą, na której wisiał obraz Matki Bożej Miłosierdzia. Bomba nie eksplodowała. Artystka została cudowanie ocalona, i tak to odczytała, do końca życia dziękując Bogu za otrzymaną łaskę. Od czasu tamtego wydarzenia Matka Boża, poprzez swój wizerunek wykonany ręką Łucji Bałzukiewicz, wielokrotnie okazywała miłosierdzie. Świadczą o tym liczne wota w białostockiej katedrze, otaczające niezwykły wizerunek.
Kiedy zastanawiam się, gdzie można szukać ratunku w obliczu wirusów grożących naszym ciałom i duszom, przychodzi mi na myśl Sokółka i Legnica. A dokładnie piękne kościoły tych miast, w których Chrystus w niezwykły sposób przemienił chleb eucharystyczny w cząstkę Swego konającego serca. Zwrócimy uwagę, że te dwa nieduże miasta leżą na wschodnim i zachodnim krańcu naszego kraju. A czy właśnie nie z państw zza naszej zachodniej i wschodniej granicy przybywają do nas różne wirusy? Co ciekawe obecnie Kościół przeżywa Rok Eucharystii. A może odpowiedzią, swoistym antidotum na te wstrętne „wirusiska”, powinno być hasło Roku Eucharystii – „Eucharystia daje życie”. Takiej właśnie odpowiedzi udzielają uczestnicy pielgrzymek, których w Roku Eucharystii szczególnie wiele peregrynuje m.in. do Sanktuarium Cudu Eucharystycznego w Sokółce, gdzie cuda uzdrowień fizycznych i duchowych nie zakończyły się, ale wciąż trwają i skłaniają do dziękczynienia Bożemu Miłosierdziu.
Adam Białous
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.