30 marca 2020

Jak podczas epidemii pomóc wiernym pragnącym sakramentów?

(Lukasz Dejnarowicz/Forum; pixabay.com)

Kiedy władze państwowe zdecydowały o nałożeniu na społeczeństwo pierwszych ograniczeń związanych z szerzącą się pandemią koronawirusa, abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski napisał, że „jest niewyobrażalne, abyśmy nie modlili się w naszych kościołach”. Jak udaje się ową deklarację realizować w polskim Kościele w praktyce?

 

Gdy przewodniczący KEP pisał przytoczone słowa, władze państwowe właśnie ograniczyły liczbę wiernych w kościołach do 50 osób. Abp Gądecki miał bardzo dobry pomysł – sugerował mianowicie, by w tym czasie w parafiach zwiększyć liczbę niedzielnych Mszy Świętych, tak, by spełnić państwowe wymogi, ale i nie odbierać wiernym możliwości osobistego uczestniczenia w Najświętszej Ofierze. Jak zaznaczył, nie wyobraża sobie sytuacji, w której w kościołach nie będzie modlitwy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Biskupi ordynariusze w większości przychylili się do stanowiska KEP w zakresie wprowadzanych obostrzeń. Ale byli też tacy, którzy już na tym etapie – w momencie ograniczenia liczby wiernych do pięćdziesięciu – w swoich diecezjach mocno domknęli drzwi świątyń przed wiernymi. A parafie? Zachowały się różnie. W wielu wypadkach realizowany był zwykły, niedzielny porządek Mszy świętych. Były jednak przypadki, w których liczba Mszy została zwiększona. Szczególnie głośno w katolickich mediach było o nowotarskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, w której zaplanowano na niedzielę… 21 Mszy!

 

Duszpasterze – choć odwoływano nabożeństwa Gorzkich Żali i Drogi Krzyżowej – zachęcali do prywatnej modlitwy i osobistej adoracji Pana Jezusa – w kościele… Przyszły jednak kolejne ograniczenia. Tak oto władza świecka zdecydowała, że jednorazowo w świątyni może przebywać pięcioro wiernych (plus kapłan i posługa). W praktyce oznaczało to zamknięcie kościołów przed „postronnymi” wiernymi, bo na Mszę św. zapraszano jedynie osoby, które zamówiły intencję…

 

Kwestią mocno dyskusyjną jest czy państwowe ograniczenia nałożone na kościoły były współmierne do zagrożenia. To temat na inną debatę – nie może jednak dziwić, że wiernych bulwersuje, iż w tym samym czasie w markecie budowlanym może być znacznie więcej osób. Ale rządowa decyzja zapadła. Pozostaje pytanie czy duszpasterze zrobili wszystko co w ich mocy, by ułatwić wiernym dostęp do sakramentów?

 

Otóż w większości kościołów Msze Święte są sprawowane, zazwyczaj stwarzane są też okazje do adoracji Najświętszego Sakramentu. Niestety, z uwagi na nałożone ograniczenia i rozpowszechniony strach, wielu wiernych rezygnuje z udziału w nich, choćby dlatego żeby nie spotkać się z odmową wpuszczenia do kościoła. Zresztą już sama wprowadzona dwuznaczna narracja (na Mszę nie przychodźcie, ale czasem wstąpcie) jakoś nie pomaga wiernym.

 

Czy tak musi być? Nie! I tego z pewnością liczni wierni oczekiwali słysząc słowa przewodniczącego KEP. W tę niedzielę się nie udało, ale jeszcze można w naszych parafiach sprawić, by udostępnić wiernym możliwość chociażby przyjęcia Komunii Świętej. Można zwiększyć wysiłek i zorganizować więcej Mszy świętych w każdej parafii. Można przypominać wiernym nie tylko o możliwości przyjęcia Duchowej Komunii świętej, ale umożliwić im dostęp do sakramentu, także bez wymogu uczestnictwa we Mszy – przecież Kościół daje taką możliwość. Dobrze byłoby, gdyby duszpasterze w trosce o zbawianie dusz parafian prześcigali się nie tylko w pomysłowości na to jak być ze swym ludem w internecie (co godne i szlachetne), ale i jak dać wiernym możliwość skorzystania z sakramentu pojednania, mimo nałożonych ograniczeń i nie łamiąc prawa. Wielu wiernym – i nie powinniśmy im się dziwić – trudno bowiem przyjąć, że duszpasterz sugeruje – skoro nie masz grzechu ciężkiego, #ZostańWDomu, odłóż spowiedź, Mszę, Komunię… na później…

 

Z odpowiedzią na te wszystkie rozważania i zrozumiałe pogubienie wiernych wyszedł w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ks. bp Adam Bałabuch, przewodniczący Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP. Wskazał, że „duszpasterze powinni być do dyspozycji swoich parafian i służyć udzielaniem Komunii świętej także poza Mszą, jeżeli wierni o to proszą. Dotyczy to także prośby o spowiedź”. – Tak samo Eucharystia jest dla nas sakramentem, w którym doświadczamy mocy i miłości samego Zbawiciela. Eucharystia jest także sakramentem, który nas uzdrawia, uzdrawia nasze dusze i ciała. Tym bardziej w trudnych sytuacjach potrzebujemy sakramentów, potrzebujemy mocy Bożej, bo sami z siebie jesteśmy słabi, zalęknieni. Potrzebujemy łaski Bożej, która nas przeprowadzi przez ten groźny czas – wskazał. Bp. Bałabuch zdecydowanie zaznaczył też, że duszpasterze nie mogą „opuścić wiernych w tak szczególnej dla nas sytuacji”. – Bardzo ważne jest, aby wierni mogli uczestniczyć w Eucharystii czy korzystać z sakramentu pokuty, ale oczywiście z zachowaniem obowiązującego prawa i ogólnie przyjętych już wymogów ochronnych i sanitarnych – dodał.

 

A w praktyce? Możemy spotkać różne podejścia do działalności duszpasterskiej – od rygorystycznego przestrzegania państwowych reguł bez stworzenia żadnej alternatywy, po próby ułatwienia dostępu do sakramentów – pozostając w zgodzie z państwowym prawem. To wspomniane już udzielanie Komunii św. także poza Mszą św., organizowanie spowiedzi w sposób bezpieczny dla spowiednika jak i penitentów (np. indywidualne umawianie).

 

A jak długo „dla bezpieczeństwa” można odkładać sakramenty „na potem”? Jak długo taki stan można utrzymywać? I nie chodzi tu o trwanie stanu epidemicznego zagrożenia, ale o potrzeby duchowe wiernych! Trzeba na nie gorliwie odpowiadać – zgodnie z tym co mówi biskup Bałabuch. Oczywiście, jest instytucja dyspensy i wielu katolików z niej skorzysta – to prawo biskupa by jej udzielić i prawo wiernego by z niej skorzystać. Ale należy też zrozumieć tych, którzy pragną uczestniczyć we Mszy św. i nie chcą (lub zwyczajnie nie potrafią!) rezygnować ze swych pobożnych praktyk – szczególnie, gdy funkcjonujemy w obliczu zagrożenia życia i zdrowia. Warto tu dodać, że wielu Polaków nie może pozostać w domu z uwagi na charakter wykonywanej pracy. Ryzykują oni najwięcej i zapewne potrzebują duchowego i sakramentalnego wsparcia – nie powinno się pozostawiać ich z, mogącym narodzić się w niejednym katolickim sercu, wrażeniem prymatu polityki nad duszpasterstwem.

 

Marcin Austyn

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij