Znalezione w pobliżu wraku Titanica szczątki łodzi podwodnej Titan wskazują na implozję tej jednostki – poinformował w czwartek dowódca 1. Dystryktu Straży Wybrzeża USA (USCG) kontradmirał John Mauger. Wcześniej o śmierci pięciu osób na pokładzie Titana powiadomił operator łodzi, firma OceanGate.
Jak powiedział Mauger podczas konferencji prasowej, szczątki zostały znalezione w czwartek rano czasu lokalnego ok. 500 metrów od wraku Titanica przez zdalnie sterowany pojazd podwodny wypuszczony ze statku Horizon Arctic. Później znaleziono kolejne pole szczątków.
„Te szczątki wskazują na katastrofalną utratę kadłuba ciśnieniowego (…), na katastrofalną implozję” – powiedział wojskowy. „W związku z tym wnioskiem, przekazujemy nasze najgłębsze kondolencje rodzinom” – dodał. Pozostałości wskazują na taką siłę zjawiska, że kontradmirał powątpiewa nawet w możliwość wydobycia szczątków ofiar.
Wesprzyj nas już teraz!
Wcześniej o śmierci pięciu osób na pokładzie Titana poinformowała firma OceanGate, operator łodzi. „Uważamy, że nasz dyrektor wykonawczy Stockton Rush, Shahzada Dawood i jego syn Suleman, Hamish Harding i Paul-Henry Nargeolet niestety zginęli” – przekazała firma.
Dawood to jeden z najbogatszych Pakistańczyków, zaś jego syn był studentem szkockiego Uniwersytetu Strathclyde. Harding to brytyjski miliarder i podróżnik, m.in. właściciel rekordu świata w okrążeniu globu wokół jego biegunów. Nargeolet to znany francuski nurek, znany jako „pan Titanic”, który wielokrotnie wcześniej eksplorował wrak okrętu.
Jak podał m.in. „New York Times” Titan wywoływał w branży duże obawy jeszcze przed ukończeniem budowy. W 2018 roku stowarzyszenie Marine Technology Society wysłało list do Rusha, ostrzegając go, że eksperymentalna konstrukcja statku z włókna węglowego i tytanu oraz odmowa poddania się branżowym standardom i wytycznym rodzi obawy o możliwą katastrofę. Swoje obawy zgłaszał też jeden z pracowników firmy. Pasażerowie biorący udział w wyprawach musieli też podpisać umowę, w której zostali poinformowani o eksperymentalnym charakterze łodzi i braku jakichkolwiek certyfikacji oraz zrzekali się prawa do pozywania firmy w związku z możliwą śmiercią lub obrażeniami.
PAP / oprac. PR