Przedstawiciele Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły mówią „nie” pomysłom ukrytym pod mylącą nazwą „edukacji włączającej”. W istocie jest ona sposobem na degradację nauczania i wyrządzenie olbrzymiej krzywdy uczniom, z myślą o dobru których jest rzekomo forsowana. Protest rosnącego środowiska sprzeciwu wobec lewicowej deformacji szkoły napotkał we wtorek – dosłownie – na mur obojętności europejskich ministrów oświaty. Demonstrujący liczą jednak, że ich alarmujące argumenty zostaną usłyszane i podjęte przez osoby najważniejsze – rodziców i nauczycieli.
Przedstawiciele organizacji prorodzinnych oraz niezrzeszeni obrońcy zdrowego, a nie ideologicznego nauczania spotkali się przed siedzibą Muzeum Katyńskiego w stołecznej Cytadeli. W tym właśnie miejscu trwała we wtorek zamknięta konferencja ministrów oświaty państw Unii Europejskiej. Rozmawiali oni między innymi o tak zwanej edukacji włączającej, czyli planowanym przez UE wymieszaniu uczniów ze specjalnymi potrzebami – na przykład uczęszczających dotychczas do szkół specjalnych – z dziećmi pobierającymi naukę w zwykłym, powszechnym trybie.
Unia chce władzy nad szkołą
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wskazał mecenas Marek Puzio z instytutu Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny, w 2023 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję zmierzającą do zmian traktatów unijnych. Chodziło o kolejne ograniczenie swobody działania państw członkowskich, między innymi w obszarze edukacji.
O ile dzisiaj obszar nauczania leży generalnie w gestii kompetencji poszczególnych krajów, a Unia ma co najwyżej głos doradczy, to po reformie na przykład rząd w Warszawie miałby możliwość decydować tylko w kwestiach nieuregulowanych jeszcze przez Brukselę.
– Nie muszę nikogo chyba przekonywać, jak istotne jest zachowanie suwerenności w decydowaniu o tym, czego polscy uczniowie uczą się w polskich szkołach, co ma niebagatelne znaczenie dla budowania i wzmacniania poczucia tożsamości narodowej. Wydawałoby się, że wszystkim państwom członkowskim, wszystkim ministrom edukacji państw członkowskich powinno zależeć na tym, aby tę suwerenność w sferze edukacji zachować – mówił prawnik.
– Chyba, że są w Unii Europejskiej państwa, których głos znaczy więcej; które mogą narzucić w jakiś sposób swoją wolę pozostałym krajom. Wówczas być może takim państwom zależałoby na tym, aby tę suwerenność w dziedzinie edukacji ograniczyć. Zmiana traktatów unijnych to najdalej idący sposób na ograniczenie tej suwerenności, ale nie jedyny – zaznaczył mecenas Puzio. Zaapelował on w imieniu reprezentowanych przez siebie organizacji do zebranych w Warszawie ministrów „o zaniechanie działań zmierzających do ograniczenia suwerenności państw członkowskich w dziedzinie edukacji”.
Edukacyjna cytadela
– Nie spodziewałam się, muszę przyznać, że natkniemy się na aż tak oblężoną twierdzę. To jest „cytadela edukacji”, proszę państwa – w ten sposób Hanna Dobrowolska z Ruchu Ocalenia Polskiej Szkoły nawiązała do miejsca, w którym odbywała się wtorkowa pikieta. Zaznaczyła, że uczestnicy protestu mimo starań nie dostali zgody na demonstrowanie swojego sprzeciwu przed samym miejscem obrad. – Nie udało się to, próby zostały podjęte, niemniej symboliczną twierdzę „cytadela edukacji” na pewno zdobędziemy – zapewniała oświatowa ekspert. Wskazała, iż na zmiany, jakie chcą w skali całej UE przeprowadzić urzędnicy, nie ma zgody rodziców, nauczycieli i wszystkich środowisk wspierających Koalicję na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (skupia ona obecnie ponad 80 organizacji). Podpisały one odezwę do ministrów, a od zeszłego roku organizują w kolejnych miastach Polski demonstracje. Podczas największej z nich, na warszawskim Placu Zamkowym przeciwko seksedukacji w szkołach oraz dewastowaniu programów nauczania protestowało 15 tysięcy osób.
– 1 grudnia zgromadziliśmy się także pod hasłem walki z edukacją włączającą, czyli z ideologicznym projektem, który pierwotnie był w Polsce przedstawiany jako obrona dzieci z niepełnosprawnościami. Dawno już jednak unijni decydenci mówią wprost: to jest przebudowa i budowa nowego społeczeństwa, inkluzywnego społeczeństwa ogólnoeuropejskiego, w którym zmiksowane są wszystkie możliwe nacje, narody i języki. Każdy w ramach „równości” ma prawo się tam znaleźć, ale wszystko dzieje się kosztem narodów i państw danych krajów, które przyjmują te fale „odmienności” – zarówno językowych, kulturowych, narodowych, religijnych, ale także pseudotożsamościowych, bowiem jednym z celów inkluzji jest także promocja wszelkich nieuznawanych przez świat medyczny odmienności płciowych i tożsamościowych; i to także ma być inkluzja, i to także jest edukacja włączająca – wyjaśniała Hanna Dobrowolska.
– Stąd ten projekt jest niezwykle szkodliwy dla kształtowania sumień, moralności, ale przede wszystkim intelektu młodych ludzi, którzy poddawani tej manipulacji od małego ulegają całkowitej iluzji społecznej i dają się potem kształtować w sposób, który został wcześniej im narzucony, a cele odpowiednio określone – ostrzegała.
Nauczyciel: „nie radzę sobie, chcę tylko przetrwać”
Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, przypomniał historię przestawiania polskiej szkoły na tory inkluzywności. – Zaczęły do nas już na początku lat dwutysięcznych docierać sygnały od nauczycieli, że coś niedobrego dzieje się w polskiej szkole; że mają miejsce pewne procesy, które w sposób destrukcyjny wpływają na jakość edukacji, na stosunki społeczne w placówkach i szkołach. Zaczęliśmy się problemowi przyglądać – mówił. –
Okazało się, że właśnie chodzi o edukację włączającą, czyli mieszane zespoły klasowe, gdzie zarówno dzieci ze specjalnymi potrzebami, jak i dzieci w normie, były krzywdzone najzwyczajniej w świecie, ponieważ nie miały pełni możliwości do rozwoju – wskazywał związkowiec.
Teoretyczny model edukacji włączającej został zarysowany w deklaracji UNESCO z 2003 roku i ponowionej 6 lat później. We wrześniu 2012 roku Polska ratyfikowała odpowiednią rezolucję ONZ, zobowiązując się do wprowadzenia takiego właśnie formatu szkoły. Od tamtej pory proces transformacji nabrał dużego tempa. – Gdy dziś rozmawiam z nauczycielami, to bardzo często mi mówią, że nie są w stanie sobie poradzić. Na przykład nauczycielka w szkole ponadpodstawowej mówi tak: „mam w klasie 36 uczniów, z tego 12 ze specjalnymi potrzebami, 10 Ukraińców, którzy też mają specjalne potrzeby, ponieważ nie w pełni posługują się językiem polskim, i jestem z tym sama”.
Więc ja pytam, jak ty sobie radzisz? Ona odpowiada: „nie radzę sobie. Ja chcę tylko przetrwać”. I tak to w tej chwili wygląda. Ten, wprowadzony w Polsce model inkluzji jest absolutnym skandalem – podkreślił szef oświatowej „Solidarności”.
Waldemar Jakubowski zwracał uwagę, że protestujący nie są przeciwni włączaniu w życie społeczne dzieci ze specjalnymi potrzebami. Jednak muszą one mieć do tego stworzone optymalne warunki, takie jak opieka specjalistów, w tym terapeutów. Nie sposób uzyskać takiego stanu w każdej klasie i szkole.
– To jest po prostu ideologiczna, błędna ścieżka, której musimy jak najszybciej zejść, jeśli chcemy w ogóle budować oświatę wysokiej jakości. A tu wszyscy deklarują, że jest to jeden z podstawowych priorytetów – zauważył przedstawiciel „S”.
„Nie” dla utopijnych modeli społecznych
Protestujący odczytali odezwę Koalicji do ministrów w językach: polskim i angielskim.
„Kierowani troską o kształcenie i wychowanie polskiej młodzieży, wyrażamy poważne zaniepokojenie obecnym kierunkiem europejskiej polityki edukacyjnej. Obawy wielotysięcznego środowiska rodziców i nauczycieli budzi zwłaszcza wykorzystywanie szkoły jako narzędzia szerzenia ideologii inkluzji i dokonywania transformacji społecznej; czynienie z inkluzji dogmatu wbrew realnemu dobru uczniów, niedopuszczanie krytyki i ignorowanie skutków błędnych działań, szczególnie wobec uczniów niepełnosprawnych; prowadzenie polityki konstruktywistycznej, oderwanej od obiektywnej rzeczywistości oraz faktycznych potrzeb rozwojowych młodych ludzi” – głosi wystąpienie.
„Zdecydowanie protestujemy przeciw: wykorzystywaniu nieletnich uczniów do tworzenia utopijnych modeli społecznych poprzez systemową zmianę postaw i zachowań; ograniczeniu funduszy na szkolnictwo specjalne dedykowane uczniom z głębokimi niepełnosprawnościami; rozpowszechnianiu permisywnej edukacji seksualnej; zawłaszczaniu przez instytucje oświatowe wychowawczych kompetencji rodziców oraz poddawaniu rodzin kontroli państwa; rozbudowie europejskiego obszaru edukacji kosztem tożsamości poszczególnych krajów Unii Europejskiej, ich historii, kultury i tradycji narodowej”.
Koalicja ponad 80 organizacji zwróciła uwagę na notowany dzisiaj spadek realnego poziomu wykształcenia absolwentów szkół europejskich w zakresie wiedzy i umiejętności oraz pogłębiający się dystans między nimi a absolwentami z krajów Azji wschodniej. „Jako świadomi rodzice i nauczyciele oczekujemy porzucenia ideologicznych utopii i powrotu do sprawdzonych skutecznych metod nauczania oraz organizacji szkół. Wzywamy do realizacji podstawowego celu szkoły, jakim jest dbałość o pełny rozwój intelektualny i osobowy młodego człowieka” – napisali sygnatariusze.
Nowy Europejczyk: człowiek bez tożsamości?
Magdalena Czarnik, prezes Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci zwróciła uwagę na groteskowość sytuacji, w której ministrowie oświaty debatują w warszawskiej Cytadeli, nie dopuszczając do siebie przedstawicieli rodziców i nauczycieli, będąc odgrodzonymi od nich grubymi murami i szczelną policyjną ochroną.
– Czy ktoś z Państwa uwierzy, że oni tam obradują dla dobra naszych dzieci? Czy oni reprezentują nasze poglądy? Czy oni reprezentują nasze spojrzenie i nasze propozycje na reformę systemu edukacji? Absolutnie nie i nie robi się tego w taki sposób – podkreślała Magdalena Czarnik. Zachęcała również rodziców i nauczycieli, którzy jeszcze nie zaangażowali się w oddolny, ogólnopolski ruch sprzeciwu wobec oświatowej lewicowej rewolucji.
– Nie pozwolimy na to, żeby polska edukacja została wtłoczona w „europejski obszar ogłupiający” tak naprawdę; w europejski obszar, który ma stworzyć „unijczyka” bez tożsamości, bez wiary, a który będzie tylko atomem poddawanym łatwej manipulacji rządzących pseudoelit brukselsko-genewskich – deklarowała prezes rodzicielskiej organizacji.
Marcin Perłowski z zarządu Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny poinformował o działaniach uświadamiających prowadzonych w całym kraju wobec faktu ogromnej ignorancji społecznej co do zmian zachodzących w polskiej szkole.
– Rodzice bardzo często nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństw, które wiążą się tak z edukacją włączającą, jak i z różnymi innymi propozycjami Ministerstwa Edukacji Narodowej; zmianami, które są zmianami wynarodawiającymi, przeciwnymi rodzinie. Wprowadzają one zamieszanie w głowach i w duszach wielu, wielu dzieci. Jesteśmy, prowadzimy te działania – zapewniał współorganizator pikiety.
Hanna Dobrowolska mówiła też o dotychczasowych efektach organizowania się rodziców. Formalny sprzeciw wobec seksedukacji w szkołach zgłosiło dotychczas około 250 tysięcy osób.
Wyzwanie dla rodziców, nauczycieli, Kościoła…
W rozmowie z PCh24.pl Sławomir Skiba, wiceprezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi zwrócił uwagę, że tworzony przez eurokratów „nowy ład” stoi w sprzeczności z normalnym, naturalnym porządkiem. – Europa coraz szybciej zmierza w kierunku samozagłady, samozniszczenia. Aby one nastąpiły, trzeba po drodze najpierw trzeba „wyhodować” odmóżdżonego człowieka – niemyślącego, poddanego tej indoktrynacji, niesamodzielnego. Dopiero wtedy nastąpi realizacja tego, co wcześniej nie udało się marksistom – zauważył nasz rozmówca.
Dzisiejsi neomarksiści chcą dopiąć celu między innymi za pośrednictwem szkoły.
– Już od lat dziewięćdziesiątych, po transformacji ustrojowej przestano w szkolnictwie zwracać uwagę na wychowywanie i na kształcenie w duchu wartości. Porzucono te poprzednie, tak zwane wartości socjalistyczne, idąc w kierunku państwa rzekomo neutralnego światopoglądowego i szkolnictwa neutralnego światopoglądowego. W gruncie rzeczy okazało się, że zafundowaliśmy sobie całe pokolenia nauczycieli, którzy – niestety – ulegają różnorodnej indoktrynacji i takiej, swego rodzaju sowietyzacji na nową modłę. Mówię to z całym szacunkiem dla tych spośród nauczycieli i wychowawców, którzy się temu nie poddają. Większość, niestety jednak ulega – ocenił wiceprezes SKCh.
Jak zauważył Sławomir Skiba, nauczyciel, który sam nie myśli samodzielnie, nie jest też w stanie, siłą rzeczy, nauczyć samodzielnego myślenia. Nie zgodzi się również aby krytycznie myśleli jego uczniowie. To właśnie jest jeden z kluczowych celów biurokratów, ideologów budujących eurokołchoz.
Aby tego rodzaju destrukcyjne zamiary nie powiodły się, potrzeba budzenia świadomości rodziców, którzy powinni radykalnie przeciwstawić się dążeniom do „upaństwowienia” ich dzieci.
– Jeśli kogoś nie porusza obecna sytuacja, to świadczy o dużym stopniu znieczulenia i zindoktrynowania. Są oczywiście środowiska i grupy, które starają się budzić świadomość w tych kluczowych kwestiach, ale ich jest stanowczo zbyt mało – podkreślił nasz rozmówca.
– Nawet pośród katolików ta świadomość jest bardzo nikła. Kiedy popatrzymy, ilu ludzi mamy jeszcze, dzięki Bogu w kościołach, a ilu później wychodzi na protesty i na pikiety, to wciąż jest to bardzo mały procent w stosunku do potencjału społeczeństwa katolickiego. Mamy też, bo powinniśmy mieć, także pewne oczekiwania w tym względzie wobec naszych pasterzy – aby Kościół, który jest i był i powinien być ratunkiem i ostoją dla cywilizacji; który budował naszą cywilizację, również i w tej sprawie zabrał głos – stwierdził wiceprezes SKCh im. Księdza Piotra Skargi. – Pragniemy aby nasi pasterze również zdecydowanie stanęli w obronie porządku cywilizacyjnego, który jest na naszych oczach niszczony albo już wręcz dobijany – podkreślił.
RoM