15 lutego 2013

Benedykt XVI wezwał duchowieństwo Rzymu do właściwej realizacji Vaticanum II

(Fot. MarkusMark / commons.wikimedia.org, licencja cc)

II Sobór Watykański był głównym tematem spotkania Benedykta XVI z duchowieństwem diecezji rzymskiej na początku Wielkiego Postu. W watykańskiej Auli Pawła VI Benedykt XVI w trwającym ponad 45 min. improwizowanym przemówieniu zapewnił, że po ustąpieniu z urzędu będzie towarzyszył rzymskiemu duchowieństwu swoją modlitwą.

Odmówieniem litanii do Wszystkich Świętych na placu św. Piotra księża i seminarzyści diecezji Rzymu przygotowywali się do spotkania ze swoim biskupem. Potem udali się do Bazyliki św. Piotra, gdzie złożyli wyznanie wiary przy grobie Apostoła. W momencie, gdy papież wszedł do Auli Pawła VI przywitały go rzęsiste brawa i zebrani zaintonowali pieśń „Tu es Petrus“- „Ty jesteś Piotrem”. „Dziękuję za waszą sympatię, za waszą miłość do Kościoła i papieża” – mówił Benedykt XVI a jego słowa przerywały okrzyki: „Viva il Papa!“. Witając papieża jego wikariusz dla Rzymu, kard. Agostino Vallini nie ukrywał smutku i szacunku, podziwu i żalu, miłości i dumy jakie towarzyszą temu szczególnemu spotkaniu.

Wesprzyj nas już teraz!

Benedykt XVI wyznał, iż jest dla niego szczególnym darem Opatrzności fakt, że przed opuszczeniem posługi Piotrowej może jeszcze zobaczyć duchowieństwo Rzymu. „Jest dla mnie zawsze wielką radością, kiedy widzę żywy Kościół, gdy widzę, że w Rzymie, Kościół jest żywy. Są tu pasterze, którzy w duchu Najwyższego Pasterza, kierują owczarnią Pana. Jest to duchowieństwo prawdziwie katolickie, powszechne” – stwierdził papież. Dodał, że do istoty Kościoła Rzymskiego należy, by nieść w sobie powszechność, katolickość wszystkich narodów, wszystkich ras, wszystkich kultur.

Ojciec Święty wyraził też wdzięczność Kardynałowi Wikariuszowi, który pomaga by budzić powołania, aby je znaleźć w samym Rzymie. „Jeśli bowiem Rzym ma być miastem powszechności, to musi być miastem ze swoją własną, mocną, silną wiarą, z której rodzą się także powołania. I jestem przekonany, że z Bożą pomocą możemy znaleźć powołania, jakie On sam nam daje, prowadzić je, pomagać im w dojrzewaniu i w ten sposób służyć pracy na rzecz winnicy Pańskiej” – zapewnił.

Papież przypomniał, że duchowieństwo Rzymu wyznało przed Grobem Świętego Piotra swoją wiarę. „Akt ten wydaje mnie się bardzo stosowny w Roku Wiary, być może niezbędny, aby duchowni Rzymu zgromadzili się przy grobie Apostoła, który powiedział: Tobie powierzam mój Kościół, na Tobie zbuduję mój Kościół. Wobec Pana, wraz z Piotrem, wyznaliście: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego”. W ten sposób wzrasta Kościół: wraz z Piotrem, wyznawać Chrystusa, naśladować Chrystusa. Czynimy to zawsze. Jestem bardzo wdzięczny za waszą modlitwę, którą odczułem, jak powiedziałem w środę – niemal fizycznie. Choć obecnie składam rezygnację, to w modlitwie jestem zawsze blisko z wami wszystkimi, i jestem pewien, że również wy wszyscy będziecie blisko mnie, choć dla świata pozostanę w ukryciu” – powiedział Benedykt XVI.

Papież zaczął od anegdoty. W 1959 roku został mianowany profesorem na Uniwersytecie w Bonn, gdzie kształcą się studenci, seminarzyści diecezji Kolonii i innych okolicznych diecezji. W ten sposób nawiązał kontakt z arcybiskupem Kolonii, kard. Josephem Fringsem. Kard. Giuseppe Siri z Genui w 1961 roku zorganizował serię konferencji z udziałem różnych kardynałów europejskich na temat Soboru i zaprosił także arcybiskupa Kolonii, aby wygłosił wykład na temat: „Sobór i świat myśli nowoczesnej”. „Kardynał poprosił mnie – najmłodszego z profesorów – abym napisał jemu projekt konferencji. Spodobał się on jemu i zaproponował go w Genui w takiej formie, jak go napisałem” – powiedział i kontynuował: „Wkrótce potem papież Jan XXIII zawezwał go do Rzymu. Kard. Frings był pełen obaw, że być może powiedział coś niewłaściwego, fałszywego i został wezwany, żeby otrzymać burę, a może także, by pozbawiono go purpury”. W auli Pawła VI rozległ się śmiech księży. „Tak … kiedy jego sekretarz ubierał go na audiencję kard. Frings powiedział: „Być może po raz ostatni noszę ten strój” … Na te słowa Benedykta XVI duchowni po raz kolejny się roześmiali. „Wreszcie wszedł. Papież Jan XXIII wyszedł mu naprzeciw, objął i powiedział: „Dziękuję, eminencjo. Powiedziałeś wszystko, co myślałem, i chciałbym powiedzieć, ale czego nie mogłem powiedzieć”. Na te słowa Ojca Świętego duchowieństwo Rzymu po raz kolejny zareagowało śmiechem i aplauzem. Papież dodał, iż w ten sposób kard. Frings dowiedział się, że jest na dobrej drodze i zaprosił go, by wraz z nim udał się na Sobór, najpierw jako jego osobisty ekspert, a następnie w pierwszym okresie Soboru, jako oficjalny ekspert Soboru.

Ojciec Święty podkreślił entuzjazm z jakim wraz z kard. Fringsem udawali się na Sobór. Zaznaczył, że pomimo, iż Kościół był wówczas silny, odczuwało się potrzebę odnowy i otwarcia na przyszłość, na prawdziwy postęp. Przypomniał, że wzorcem negatywnym był Synod Rzymski, który zaaprobował wcześniej przygotowane teksty. „Biskupi uzgodnili, że nie będą tak robić, ponieważ to oni sami są podmiotem Soboru. Podobnie kard. Frings, znany ze swej absolutnej, niemal skrupulatnej wierności Ojcu Świętem powiedział, że papież wezwał biskupów na Sobór jako podmiot, która odnowi Kościół” – przypomniał Benedykt XVI. Ujawniło się to już pierwszego dnia, kiedy miano przegłosować skład poszczególnych komisji. Biskupi stwierdzili, że nie będą głosować na przygotowane już listy, lecz jako „podmiot Soboru” chcieli lepiej wzajemnie się poznać i sami przygotować listy. „Nie był to akt rewolucyjny, lecz akt sumienia, odpowiedzialności ze strony Ojców soborowych” – zauważył papież. Dodał, że zmusiło to hierarchów do lepszego wzajemnego poznania, co pozwalało doświadczyć powszechności Kościoła, zawsze pod przewodnictwem Następcy Piotra.

Benedykt XVI przypomniał o wielkich oczekiwaniach, z jakimi przybyli ojcowie soborowi, gdyż nikt niczego podobnego wcześniej nie przeżywał. Podkreślił, że najbardziej wykrystalizowane idee tego, czym miał być Sobór miały episkopaty francuski, niemiecki, belgijski i holenderski – tzw. „przymierze nadreńskie”. To oni wskazywali drogę w pierwszej części Soboru, ale następnie szybko poszerzyła się aktywność wszystkich, którzy coraz bardziej uczestniczyli w „kreatywności Soboru”.

Ojciec Święty zauważył, że Francuzi i Niemcy mieli wiele wspólnych zainteresowań: po pierwsze reforma liturgii, którą zapoczątkował już Pius XII dokonując zmian liturgii Wielkiego Tygodnia. Drugą kwestią była eklezjologia, trzecią Słowo Boże, Objawienie i wreszcie ekumenizm. Natomiast Francuzi, znacznie bardziej niż Niemcy pragnęli podjąć problem relacji między Kościołem a światem współczesnym.

Mówiąc o liturgii papież przypomniał, że po pierwszej wojnie światowej pojawił się właśnie w Europie Środkowej i Zachodniej ruch liturgiczny będący odkryciem bogactwa i głębi liturgii, które były dotąd niemal zamknięte w Mszale rzymskim kapłana. Ludzie natomiast modlili się z książek do nabożeństwa, które miały przełożyć wzniosłą treść i język liturgii klasycznej na słowa zawierające więcej emocji, bliższe ludzkim sercom. W ten sposób mieliśmy dwie niemal paralelne liturgie: celebrans z ministrantami, sprawujący Mszę św. według Mszału, i świeckich, modlących się w czasie Mszy św. z książeczek do nabożeństwa. „Odkryto wówczas piękno, głębię, historyczne bogactwo, ludzkie, duchowe Mszału i konieczność, aby nie tylko przedstawiciel ludu, mały chłopiec przy ołtarzu mógł powiedzieć „Et cum spiritu Tuo” itd. , ale aby mógł to być naprawdę dialog między kapłanem a ludem, aby naprawdę liturgia ołtarza i liturgia ludu były jedną liturgią, aktywnym uczestnictwem, aby ludzie mieli dostęp do jej bogactwa i tak liturgia została ponownie odkryta, odnowiona” – powiedział papież.

Ojciec Święty zauważył, że czymś bardzo pozytywnym było rozpoczęcie Soboru od liturgii, gdyż w ten sposób wskazał on na prymat Boga. Jednocześnie zauważył, iż niektórzy krytykowali Sobór, że mówił o wielu sprawach, ale nie o Bogu. „Przeciwnie, mówił o Bogu, jego pierwszym aktem była mowa o Bogu i otwarcie dla całego Ludu Świętego możliwości wielbienia Boga we wspólnej celebracji liturgii Ciała i Krwi Chrystusa” – podkreślił papież. W tym sensie – zauważył – poza czynnikami praktycznymi, które odradzały rozpoczynanie natychmiast od kwestii kontrowersyjnych, był to rzeczywiście akt Opatrzności, że na początku Soboru podjęto kwestię liturgii, to znaczy adoracji Boga.

Benedykt XVI przypomniał zasadnicze idee Soboru: zwłaszcza misterium paschalnego jako centrum bycia chrześcijaninem, a więc i życia chrześcijańskiego, wyrażonego w okresie wielkanocnym i niedzieli, która jest zawsze dniem zmartwychwstania. „Nieustannie na nowo rozpoczynamy nasz czas od Zmartwychwstania Pańskiego, od spotkania ze Zmartwychwstałym” – podkreślił papież. Wyraził ubolewanie, że dzisiaj niedziela została przekształcona w weekend, podczas gdy jest ona pierwszym dniem, początkiem. „Wewnętrznie, musimy pamiętać, że jest to początek, początek stworzenia, że jest to początek nowego stworzenia Kościoła, spotkanie ze Stwórcą i zmartwychwstałym Chrystusem” – podkreślił Ojciec Święty. Papież wskazał na znaczenie tej podwójnej treści niedzieli: jest ona pierwszym dniem, to znaczy świętem Stworzenia, ponieważ wierzymy w Boga Stwórcę i jest spotkaniem ze Zmartwychwstałym, który odnawia stworzenie. „Jej prawdziwym celem jest stworzenie świata, który jest odpowiedzią na miłość Boga” – stwierdził Benedykt XVI.

Przypomniał, że innymi ideami Soboru były zasady zrozumiałości liturgii, aby nie była ona zamknięta w nieznanym języku i zwrócił uwagę na aktywne w niej uczestnictwo. „Niestety – zauważył papież – zasady te były także źle zrozumiane”. Podkreślił, iż zrozumiałość nie oznacza banalności, gdyż wielkie teksty liturgii – nawet w językach używanych współcześnie – nie są łatwo zrozumiałe. Potrzebna jest stała formacja chrześcijanina, pozwalająca wzrastać i coraz bardziej wejść w głębię tajemnicy, aby w ten sposób chrześcijanin mógł ją zrozumieć.

Benedykt XVI zauważył, że także w przypadku Słowa Bożego, pomimo, iż jest ono przetłumaczone na język ojczysty trudno powiedzieć, abyśmy natychmiast je zrozumieli. „Jedynie stała formacja serca i umysłu może faktycznie spowodować zrozumiałość i takie uczestnictwo, które jest czymś więcej niż tylko działaniem zewnętrznym, które jest jakimś wejściem osoby, mojego bycia w komunii Kościoła, a tym samym w komunii z Chrystusem” – powiedział papież.

Papież podjął następnie drugi temat: Kościół. Przypomniał, że Sobór Watykański I został przerwany z powodu wojny francusko-niemieckiej i tym samym zdążył podkreślić jedynie nauczanie nt. prymatu papieskiego, które zostało określone „dzięki Bogu w owej chwili historycznej” a „dla Kościoła było to bardzo konieczne na późniejszy czas”. Ale – podkreślił – „był to jedynie element szerszej eklezjologii”, którą już przygotowywano. W ten sposób z Soboru pozostał fragment. „A zatem już od początku – powiedział – istniał ów zamiar wypracowania w czasie, który należy znaleźć, pełnej eklezjologii”. Tu również – podkreślił – warunki zdawały się być bardzo dobre, gdyż po pierwszej wojnie światowej odrodziło się poczucie Kościoła pojmowanego w nowy sposób, zostaje znaleziona na nowo przewidziana już przez Vaticanum I koncepcja Mistycznego Ciała Chrystusa. „Chciano powiedzieć i zrozumieć, że Kościół nie jest organizacją, czymś strukturalnym, prawnym czy instytucjonalnym, tym jest także, ale jest organizmem, żywą rzeczywistością, która wkracza w moją duszę, tak że ja sam, właśnie ze swoją wierzącą duszą jestem elementem konstrukcyjnym Kościoła jako takiego” – powiedział Benedykt XVI. W tym sensie Pius XII ogłosił encyklikę „Mistici Corporis Christi” jako krok ku dopełnieniu eklezjologii Vaticanum I.

Papież przypomniał, że dyskusja teologiczna przełomu lat trzydziestych-czterdziestych, a nawet dwudziestych, przebiegała pod znakiem słowa „Mistici Corporis”. „Było to odkrycie – powiedział – które wywołało wielką radość w owym czasie i również w tym kontekście umacniała się formuła: `My jesteśmy Kościołem`, albowiem Kościół nie jest strukturą, czymś w tym rodzaju … to my sami, chrześcijanie, razem, jesteśmy wszyscy żywym ciałem Kościoła”. „I oczywiście należy to rozumieć w takim znaczeniu, że to my, prawdziwi my, wierzący, razem z Ja Chrystusa, tworzymy Kościół. Każdy z nas, nie my, jakaś grupa, która głosi, że jest Kościołem. Nie: to „My jesteśmy Kościołem” wymaga właśnie mojego włączenia się w wielkie „my” wierzących wszystkich czasów i miejsc” – powiedział papież.

A zatem, podkreślił Ojciec Święty, istnieje owa idea dopełnienia eklezjologii w sposób teologiczny, działając jednak także w sposób strukturalny, to znaczy obok sukcesji Piotrowej, będącej jej jedyną funkcją, należy też określić lepiej funkcję biskupów, ciała biskupiego. „I aby to uczynić – zauważył – znaleziono słowo „kolegialność”, bardzo dyskutowane w zażartych wymianach zdań, powiedziałbym, że nawet trochę przesadnych”. Ale było to słowo, które służyło „do wyrażenia tego, że biskupi, ujmowani razem, są kontynuacją Dwunastu, kolegium Apostołów”. „Tylko jeden biskup – Rzymu – jest następcą określonego apostoła, Piotra. Wszyscy pozostali stają się następcami apostołów, wchodząc w ciało, które stanowi kontynuację ciała apostołów. I tak oto właśnie ciało biskupów, kolegium – stwierdził papież – jest kontynuacją ciała Dwunastu, ma w ten sposób jego potrzeby, funkcję, jego prawa i obowiązki”.

„Wielu wydawało się to jakby walką o władzę – powiedział papież – i być może niektórzy myśleli o władzy, zasadniczo jednak chodziło nie o władzę, lecz o uzupełnianie się czynników i o dopełnienie ciała Kościoła biskupami, następcami apostołów jako elementami nośnymi i każdy z nich jest elementem nośnym Kościoła razem z tym wielkim ciałem”.

Były to dwa elementy podstawowe – mówił dalej – a tymczasem, szukając pełnej teologicznej wizji eklezjologii, po latach czterdziestych, w latach pięćdziesiątych, zrodziło się już trochę krytyki koncepcji Ciała Chrystusa mistycznego, jak mówili niektórzy, będzie zbyt ekskluzywna, mogła poddawać w wątpliwość koncepcję ludu Bożego. I Sobór – zauważył Papież – słusznie przyjął ten element, który ojcowie soborowi uważali za wyraz ciągłości między Starym a Nowym Testamentem. „My, poganie, nie jesteśmy sami z siebie ludem Bożym, ale stajemy się obecnie synami Abrahama, a zatem ludem Bożym, wstępując we wspólnotę z Chrystusem, będącym jedynym nasieniem Abrahama. A wchodząc we wspólnotę z Nim, stanowiąc jedno z Nim, jesteśmy także my ludem Bożym. Tak więc: koncepcja `ludu Bożego` zakłada ciągłość Testamentów, ciągłość historii Boga ze światem, z ludźmi, ale zakłada również element chrystologiczny. Tylko przez chrystologię stajemy się ludem Bożym i w ten sposób łączą się obie te koncepcje” – wyjaśniał Ojciec Święty. Papież podkreślił, że Sobór postanowił zatem stworzyć trynitarną konstrukcję eklezjologii: lud Boży – Ojciec – Ciało Chrystusa – świątynia Ducha Świętego.

Ale dopiero po Soborze – kontynuował – wyciągnięto na światło dzienne element, który był nieco ukryty, także już w czasie samego Soboru, to znaczy oś między ludem Bożym, ciałem Chrystusa i właśnie komunią z Chrystusem, w jedności eucharystycznej. „Stajemy się tu Ciałem Chrystusa, czyli że więź między ludem Bożym a Ciałem Chrystusa tworzą nową rzeczywistość, to znaczy komunię”. I Sobór – mówił dalej – poprowadził tę koncepcję komunii jako koncepcję centralną. Powiedziałbym filologicznie, że na Soborze nie było to jeszcze całkowicie dojrzałe, ale owocem Soboru jest to, że koncepcja komunii staje się coraz bardziej wyrażeniem sensu Kościoła, komunia w różnych przejawach, komunia z Bogiem Trynitarnym, że On sam jest komunią między Ojcem, Synem i Duchem Świętym, komunią sakramentalną, konkretną komunią w episkopacie i w życiu Kościoła.

„Jeszcze bardziej konfliktowy był problem Objawienia – podkreślił papież – chodziło tutaj o związek między Pismem a Tradycją”, a zatem zastanawiano się nad bardzo konkretną sprawą: „Jaką wolność mają egzegeci? Jak można dobrze odczytywać Pismo Święte? Co to znaczy Tradycja?” Była to – jak zaznaczył – walka o wielu wymiarach, jako że Pismo Święte jest oczywiście Słowem Bożym, Kościół zaś jest posłuszny Słowu Bożemu, a nie stoi ponad Pismem, ale co więcej – Pismo jest Pismem tylko dlatego, że jest żywy Kościół, jego żywy podmiot: bez żywego podmiotu Kościoła Pismo Świętego jest jedynie księgą i otwiera się na różne interpretacje, nie proponując ostatecznej jasności.

Tutaj walka była trudna – ciągnął – i rozstrzygająca była interwencja papieża Pawła VI. I ta interwencja pokazuje całą odpowiedzialność papieża za rozwój Soboru, ale także jego wielki szacunek do Soboru. Zrodziła się idea, jakoby Pismo nie potrzebowało Tradycji, a zatem i Urzędu Nauczycielskiego. Później Paweł VI przekazał Soborowi prawie 14 formuł, aby wybrać jedną i dopełnić tekst – mówił dalej Benedykt XVI – tak aby potwierdzić, że wiara „nie rodzi się tylko z jednej odizolowanej księgi, ale wymaga podmiotu Kościoła”, oświeconego Duchem Świętym. „Dopiero w ten sposób Pismo Święte przemawia i ma cały swój autorytet”. Wybrano zatem to zdanie, „aby pokazać niezbędność, konieczność Kościoła i tym samym zrozumieć, co to znaczy Tradycja”, żywe ciało, w którym od początku żyje to Słowo i od którego otrzymuje ona swe światło, w którym się narodziła. Tak oto – ciągnął dalej – dopiero „w komunii Kościoła żywego można także naprawdę zrozumieć, odczytać Pismo jako Słowo Boże jako Słowo, które prowadzi nas do życia i do śmierci”.

Papież przypomniał z kolei, że rozbieżności przezwyciężono dzięki papieżowi i dzięki światłu Ducha Świętego, który był obecny na Soborze. „Powstał dokument, który jest jednym z najpiękniejszych a także najnowocześniejszych z całego Soboru, który winien być ciągle jeszcze coraz bardziej badany, gdyż również dzisiaj egzegeza próbuje odczytywać Pismo Święte poza Kościołem, poza wiarą, jedynie w tzw. duchu metody historyczno-krytycznej, metody ważnej, ale nie takiej, aby móc dać rozwiązania jako ostateczna jasność” – mówił papież. I tutaj – stwierdził – „jest jeszcze, jak zaznaczyłem w przedmowie do swej książki o Jezusie, wiele do zrobienia, aby dojść do czytania prawdziwie w duchu Soboru. Tutaj wcielenie w życie Soboru ciągle jeszcze nie jest pełne, ciągle jeszcze jest wiele do zrobienia”.

Następnie przytoczył temat ekumenizmu, zagadnienie związków między Kościołem a czasami współczesnymi, wolności religijnej i dialogu międzyreligijnego. Zacytował wielki dokument „Gaudium et Spes” i „Nostra aetate”. W tym ostatnim tekście – stwierdził – podkreśla się podstawę dialogu w różnorodności, w odmienności, w wierze w jedyność Chrystusa.

Benedykt XVI kontynuując swe rozważania o II Soborze Watykańskim, zauważył, że obok niego był też niemal sam dla siebie „sobór mediów”. „Świat pojmował Sobór poprzez środki przekazu. Tak więc to, co docierało do ludzi, to «sobór mediów», a nie Sobór Ojców” – powiedział papież i zwrócił uwagę, że podczas gdy Sobór Ojców dokonywał się w obrębie wiary, był soborem wiary poszukującej zrozumienia, to „sobór dziennikarzy” nie dokonywał się rzecz jasna w obrębie wiary, lecz w kategoriach współczesnych mediów bez kontekstu wiary, w innej hermeneutyce, w języku polityki.

Zdaniem Benedykt XVI dla mediów Sobór był walką polityczną, walką o władzę różnych nurtów w Kościele. „Oczywiście media brały stronę tych, którzy odpowiadali ich sposobowi widzenia świata, którzy dążyli do decentralizacji Kościoła, przekazania władzy biskupom, a następnie przez pojęcia Ludu Bożego, do przekazania władzy laikatowi” – wyjaśniał papież.

Zwrócił uwagę, że również jeśli chodzi o liturgię, dziennikarzy nie interesowała liturgia jako akt wiary, ale coś gdzie czyni się rzeczy zrozumiałe, wyraża aktywność wspólnoty, coś z profanum. „Wiemy, że istniała też tendencja, by mówić, że sacrum to coś pogańskiego, ewentualnie związane jedynie ze Starym Testamentem. Kult to jedynie coś, co wyraża wspólne uczestnictwo. Ta banalizacja idei była gwałtownie obecna w praktyce reformy liturgicznej, które zrodziły się z wizji Soboru poza kluczem wiary” – mówił papież.

Następnie Ojciec Święty zwrócił uwagę, że podobnie wyglądało podejście do Pisma św. – jako wyłącznie księgi historycznej. „Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo ten `sobór mediów` był dominujący, dla wszystkich dostępny i spowodował tak wiele nieszczęść, problemów: zamknięte seminaria, klasztory, banalizację liturgii” – mówił papież.

Zdaniem Benedykta XVI prawdziwy sobór napotkał na trudności, aby nabrać konkretnego kształtu. „Sobór wirtualny, był silniejszy niż sobór realny, lecz prawdziwa siła Soboru była obecna i powoli się dokonuje, stając się prawdziwą siłą, która jest prawdziwą odnową Kościoła. Wydaje mi się, że 50 lat po Soborze widzimy jak ta wizja wirtualna upada i jasno jawi się prawdziwa siła Soboru. Tak więc prawdziwy Sobór jawi się jaśniej ze swoją mocą” – powiedział papież i wezwał: „Naszym zadaniem jest praca by realizowana była prawdziwa odnowa soborowa i rzeczywiście odnowił się Kościół. Ufajmy, że Bóg nam pomoże”. „Ja wycofawszy się z moją modlitwą będę z wami zawsze, i razem pójdziemy naprzód z Panem, będąc pewnymi. Pan zwycięży” – zakończył papież.

KAI

mat

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 625 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram