12 marca 2024

Irlandczycy obronili rodzinę wbrew całemu establishmentowi

(Fot: Clodagh Kilcoyne / Reuters / Forum)

Proces dechrystianizacji trwa, ale piątkowe głosowanie stanowi cezurę. To koniec dekady liberalnych reform, które obejmowały nie tylko przedefiniowanie małżeństwa w 2015 r., otwarcie na pary homoseksualne i legalizację aborcji w 2018 r., ale cały szereg ustaw i decyzji politycznych – podkreśla Angelo Bottone, jeden z liderów ruchu, który doprowadził do pomyślnego dla rodziny wyniku referendum w Irlandii.

 

Wbrew sondażom i postawie wszystkich znaczących irlandzkich partii politycznych oraz wielkich mediów, mieszkańcy Zielonej Wyspy sprzeciwili się w powszechnym głosowaniu usunięciu z Konstytucji zapisów o prawie kobiety do pozostawania w domu celem opieki nad rodziną oraz o szczególnym statusie rodziny, wbrew zamiarom zrównania jej z konkubinatami i związkami dewiacyjnymi.   

Wesprzyj nas już teraz!

„W zamierzeniu szefa irlandzkiego rządu Leo Erica Varadkara miał to być sposób na huczne uczczenie 8 marca” – pisze o referendum włoski publicysta katolicki Paolo Gulisano. „W rzeczywistości okazało się swego rodzaju przygotowaniem do wspomnienia świętego Patryka, patrona kraju” – dodaje.

Według zamierzeń stronników rewolucji zmierzającej do zupełnego zateizowania niegdyś silnie katolickiego kraju, mieszkańcy w sile 67,7 procent sprzeciwili się uznaniu za rodzinę „małżeństwa oraz trwałych związków”. Jeszcze więcej osób, bo aż trzy czwarte uczestników wsparło prawo do pozostawania kobiet w domu, celem opieki nad dziećmi. Ten konstytucyjny przepis niesie za sobą między innymi wypłacanie matkom przez władze publiczne świadczeń pieniężnych.

„Wynikiem referendum było – absolutnie nieoczekiwane i zaskakujące – miażdżące zwycięstwo nie. Niemal szokujący wynik, nawet na poziomie międzynarodowym” – ocenia Gulisano. Rozmawiał on dla portalu La Nuova Bussola Quotidiana z Angelo Bottonem, irlandzkim filozofem włoskiego pochodzenia, a zarazem działaczem organizacji prorodzinnych i liderem referendalnego komitetu społecznego „Nie”. Przyznał on między innymi, że nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Sondaże z niedzieli poprzedzającej głosowanie wskazywały bowiem – czy też raczej myląco sugerowały – że zaledwie co czwarty Irlandczyk stanie w obronie rodziny, zaś nieco więcej niż co trzeci waha się co do swojej decyzji.

Według Bottone, o zwycięstwie zadecydowały finiszowe dni kampanii, w tym ostatnie debaty.

Odsetek „nie” w drugim pytaniu (74,4 procent) jest najwyższy w historii referendów, natomiast w przypadku pytania pierwszego odsetek ten uzyskał trzeci najwyższy rezultat (67,7 proc.). Innymi słowy, nigdy wcześniej ludzie nie określili się tak wyraźnie, jak tym razem – wskazał rozmówca LNBQ.

„Jak zawsze wystąpiliście przeciwko wszystkim: prasie głównego nurtu i prawie wszystkim partiom z wyjątkiem Aontù, małej formacji, która oderwała się od Sinn Fein właśnie z powodu radykalnej sekularyzacji historycznej formacji nacjonalistycznej” – podkreślał włoski dziennikarz.

To prawda, a to czyni wynik jeszcze bardziej znaczącym. Wszystkie partie – rząd i opozycja – poparły głosowanie na „tak” w obydwu pytaniach. Aontù, jedyna partia przeciwna zmianom, ma tylko jednego przedstawiciela wybieranego w parlamencie i, w przeciwieństwie do pozostałych, nie otrzymuje środków publicznych, ponieważ nie przekroczyła niezbędnego progu. To była naprawdę walka Dawida z Goliatem. Tym bardziej, że kampanię na „Tak” prowadziło kilka organizacji non-profit, w dużym stopniu finansowanych przez państwo. Po naszej stronie były małe grupy o inspiracji chrześcijańskiej i kilku niezależnych senatorów – wszyscy ożywieni dobrą wolą, ale dysponującymi ograniczonymi zasobami – przyznał Bottone.

Jak zaznaczył, w kampanii po stronie opcji „nie” opowiedziały się także niektóre radykalne organizacje feministyczne. Ich sprzeciw wzbudził głównie fakt, że nowy zapis likwidujący wsparcie państwa dla opieki domowej, usuwał z Konstytucji określenia „matka” i „kobieta”, w duchu ideologii gender.

„Rząd wybrał Światowy Dzień Kobiet jako symboliczną datę, próbując łatwiej pominąć te dwie kwestie, a zamiast tego stało się odwrotnie. 8 marca zostanie zapamiętany jako dzień, w którym Irlandczycy nie wykreślili kobiet ze swojej Konstytucji” – podkreślił Gulisano. Spytał też o powody, dla których spośród organizacji religijnych w obronie rodziny stanęły jedynie Kościół oraz protestancka wspólnota prezbiteriańska. Anglikanie, muzułmanie i żydzi pozostali natomiast po przeciwnej stronie – czyżby z powodu tak zwanej poprawności politycznej?

Biskupi katoliccy napisali piękny list wyjaśniający konsekwencje obu propozycji. Prezbiterianie jako jedyni spośród wyznań protestanckich publicznie sprzeciwili się. Nic nie wskazywało na takie głosowanie ze strony organizacji islamskich, ale powiedziałbym, że stało się tak z konkretnego powodu. Pierwsze pytanie miało na celu zrównanie „trwałych związków” z małżeństwem i w ten sposób umożliwiłoby prawne uznanie [nieformalnych] związków poligamicznych. Małżeństwo poligamiczne, akceptowane przez muzułmanów, pozostałoby nielegalne, ponieważ Konstytucja wyraźnie przewiduje tylko dwoje małżonków. Jednakże przyjazd i wspólne zamieszkanie w Irlandii nie jest nielegalne dla muzułmanina, który wziął śluby za granicą i ma więcej niż jedną żonę. Jednym ze skutków zmiany konstytucji byłoby zrównanie rodzin poligamicznych z rodzinami opartymi na małżeństwie. Nic więc dziwnego, że muzułmanie nie byli temu przeciwni – wskazał Bottone.

Kolejne pytanie dotyczyło tego, jak obrońcom normalności udało się rozstrzygnąć głosowanie pomimo tak niekorzystnej konfiguracji polityczno-medialnej. Otóż z braku finansów na efektowną kampanię środowiska prorodzinne skupiły się na debatach w radiu i telewizji. Kluczowym wydarzeniem była tu wtorkowa dyskusja w telewizji publicznej. Uczestniczyła w niej Maria Steen z Iona Institute, katoliczka, matka pięciorga dzieci, architekt i prawnik, bardzo zaangażowana w kampanii antyaborcyjnej z 2018 roku. Naprzeciw niej stanął Michael Martin, wicepremier i lider większościowej partii Fianna Fail.

Trudno jest określić ilościowo skuteczność tych debat, ale biorąc pod uwagę wyniki, nie ma wątpliwości, że udział Marii Steen był skuteczny – ocenił lider inicjatywy „Nie”.

W tym miejscu Gulisano zwrócił uwagę, że rezultat głosowania oznacza siarczysty policzek wymierzony przez Irlandczyków partiom establishmentu, także tym postrzeganym jako prawicowe, lecz faktycznie odległym od oczekiwań patriotycznej i tradycyjnej części narodu.

Było to trzęsienie ziemi, które dotknęło całą klasę polityczną. Ludzie poszli dokładnie w przeciwnym kierunku niż partie. Nie było to tylko głosowanie antyrządowe, biorąc pod uwagę, że zmiany popierała także opozycja. Dystans między rzeczywistością, pomiędzy ludźmi, a ich polityczną reprezentacją, a raczej brakiem politycznej reprezentacji, nie mógłby być bardziej wyraźny. Było to głosowanie całkowicie antysystemowe, czego komentatorzy się nie spodziewali – powiedział Bottone.

Czy zatem można patrzeć na ugrupowanie Aontù z uzasadnioną nadzieją?

W tej chwili jest ona jeszcze niewielka, ale stanowi jedyną alternatywę dla dominującej pojedynczej myśli – ocenił rozmówca włoskiego portalu. – Kampania referendalna zapewniła dużą rozpoznawalność ich liderowi Peadarowi Tóibínowi i biorąc pod uwagę niezwykłe wyniki, jestem przekonany, że partia również na tym skorzysta – stwierdził.

„Czy wynik referendum może być hamulcem, którym Irlandczycy chcieli powstrzymać dechrystianizacyjny trend ostatnich lat?” – dociekał Gulisano.  

Byłbym ostrożny w wyciąganiu takich wniosków. Proces dechrystianizacji trwa, ale piątkowe głosowanie stanowi cezurę. To koniec dekady liberalnych reform, które obejmowały nie tylko przedefiniowanie małżeństwa w 2015 roku, otwarcie na pary homoseksualne i legalizację aborcji w 2018 roku, ale cały szereg ustaw i decyzji politycznych – brzmiała odpowiedź.

Niedawno komisja parlamentarna zaproponowała legalizację eutanazji. Wydaje się, że irlandzka klasa polityczna – jakby chcąc zrekompensować poczucie niższości wynikające z „nadmiernie religijnej przeszłości” – robi wszystko, aby w drażliwych kwestiach prezentować się jak najbardziej antychrześcijańsko. Wynik referendów zdecydowanie wskazuje inny kierunek. Ludzie, przynajmniej tym razem, powiedzieli „nie” – dodał filozof.

Bottone wskazał, że na Zielonej Wyspie nie ma obecnie żadnej partii o wyraźnej inspiracji katolickiej. Wprawdzie niektórzy politycy wyznają publicznie swoją wiarę, a nastroje religijne są nadal powszechnie obecne, ale nie ma to żadnego przełożenia na propozycję polityczną. – Wczoraj wieczorem podczas świętowania zastanawialiśmy się, jak wykorzystać ten sukces. Jest nad czym się zastanawiać, ale na razie cieszmy się tym pięknym zwycięstwem – podsumował prof. Bottone.

 

Źródło: LaNuovaBQ.it

RoM

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram