23 listopada 2023

Ks. prof. Bortkiewicz TChr o „synodalnej” broszurze z Płocka. Zdecydowane słowa

(Ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz. FOT.:PCh24TV Polonia Christiana)

Trudno jest znaleźć choćby jedno zdanie na temat tego, że Kościół żyje doktryną, duszpasterstwem i liturgią. A przede wszystkim, że Kościół Jezusa Chrystusa z Jego woli jest dla nas sakramentem zbawienie. […] Może największą zaletą tej niewielkiej broszury jest ostrzeżenie przed tym, jakie mogą być konsekwencje i interpretacje Synodu o synodalności – pisze ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr o broszurze „Gdzie dwóch lub trzech…”, która za zgodą biskupa jest kolportowana w diecezji płockiej. 

***

Leży przede mną broszurka „Gdzie dwóch lub trzech… Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”. Mała książeczka pomyślana jako pamiątka zostawiona w czasie kolędy, publikowana z nadzieją, że „szanujemy książki i raczej ich nie wyrzucamy na śmieci”.

Wesprzyj nas już teraz!

Pierwsze przekartkowaanie tej niewielkiej książeczki potwierdza, że podejmuje ona sprawę niezwykle ważną – problem żywego uczestnictwa w żywej wspólnocie Kościoła. Truizmem jest stwierdzenie, że to uczestnictwo dzisiaj wygląda zdecydowanie słabo. Truizmem jest stwierdzenie, że w życiu Kościoła wciąż zbyt małą rolę odgrywają ludzie świeccy. Ten „śpiący olbrzym” wciąż czeka na rozbudzenie. Nie jest to jednak problem absolutnie nowy. Sedno diagnozy jest od dziesięcioleci niezmienne. To dlatego w pierwszej połowie XX wieku została powołana w Kościele Akcja Katolicka. Jej przedwojenny rozwój także w Polsce powinien budzić szacunek. Z kolei niepokój może rodzić nieskuteczna reaktywacja Akcji Katolickiej w naszych czasach.

O problemie obecności ludzi świeckich w Kościele pisał św. Jan Paweł II w adhortacji „Christifides laici”, która ukazała Kościół jako wspólnotę na wzór winnego krzewu, wspólnotę ludzi różnych stanów, charyzmatów i urzędów zjednoczonych w Chrystusie i dzięki Niemu przynoszących owoce. Faktem jest, że ten obraz wciąż nie znalazł żywego potwierdzenia. Dlatego każde pochylenie się nad tym tematem i próba jego uświadomienia zasługuje na zauważenie.

Niemniej lektura tej niewielkiej książeczki nasuwa cały szereg pytań. Poczynając od okładki, która przedstawia młodą kobietę i dwóch młodych złączonych krzyżem. Para małżeńska z przyjacielem? Trójkąt małżeński? Związek polimorficzny? Cóż, wiem, że jeden z tych mężczyzn ma na szyi, na podkoszulku krzyż. Czy jednak jest to wystarczające do rozpoznania w tym mężczyźnie kapłana?

Te niejasności zaczynają się mnożyć tam, gdzie obraz zostaje zastąpiony słowem. We Wstępie pojawia się bowiem forma przypowieści o kociakach, które znalazły się w garażu autora książeczki. Sednem przypowieści jest to, że „małe kocięta, ale wiedziały, że w parę lub trójkę jest cieplej, bezpieczniej i lepiej”. Żeby nie było wątpliwości autor dodaje „i o tym będzie opowiadała ta mała książeczka – o wspólnocie… O wspólnocie Kościoła”. Trudność pierwsza i może najbardziej zasadnicza – jak rozumiemy Kościół? W moim przekonaniu Kościół jest przede wszystkim tajemnicą, nie dającą się z pewnością jednoznacznie określić, zdefiniować, opatrzyć jedną etykietą. Dlatego teologia Kościoła traktuje Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa, jako wspólnotę i misję, jako Lud Boży w drodze, jako Winnicę Pańską,  ale także – co jest szczególnie ważne – jako sakrament zbawienia. Sakrament zbawienia to coś zdecydowanie więcej niż danie poczucia ciepła, bezpieczeństwa i bycia lepiej.

Na kolejnej stronie pojawia się wyraz niepokoju Autora wobec sytuacji współczesnego Kościoła. Autor jednak nie podejmuje analizy szczegółowych problemów takich jak właśnie zanik wspomnianej sakramentalności, jak degradacja doktryny w Kościele, jak chaos wobec źródła i szczytu życia Kościoła jakim jest liturgia Mszy świętej. Autor sięga do fundamentów, do piwnicy – (owego garażu?)  i widzi w nim istotny błąd konstrukcyjny – dwie oddzielne płyty, które pracują inaczej, płyty, które symbolizują księży i świeckich w Kościele. Wyrażać to ma, iż „wszyscy w Kościele są równi, ale.. niektórzy są równiejsi „.

W tym miejscu znowu rodzi się kolejna wątpliwość– czy rzeczywiście fundamentem Kościoła są świeccy i duchowni? Jakkolwiek zabrzmi to może bardzo doktrynalnie a nie duszpastersko, ale ośmielę się stwierdzić wybrzmi to jedynie prawdziwie – fundamentem Kościoła jest Jezus Chrystus i tego faktu nie można  traktować symbolicznie.

Pozwolę sobie pominąć omówienie części ukazującej znaczenie i odpowiedzialność wiernych chrześcijan płynącą z sakramentu chrztu. Ta część przypomina o udziale w misji kapłańskiej, królewskiej i prorockiej Chrystusa. Prezentuje to zwięźle, językiem zapewne trafiającym do współczesnego odbiorcy. Przynajmniej jego części. Jednak i tutaj pojawia się przynajmniej jedna wątpliwość – zdanie, iż „każdy wierny, każdy ochrzczony ma bezpośredni dostęp do Chrystusa, co za tym idzie także do Boga. Nie potrzebuje pośredników”. A przecie odpuścicie będą odpuszczone, komu zatrzymacie będą zatrzymane”.  Chrystus bardzo konkretnej grupie ludzi przekazał misterium Eucharystii, mówiąc „to czyńcie na Moją pamiątkę”.

Jednak cała ta kilku stronicowa podbudowa „teologiczna” stanowi podstawę do promowania tematu synodu o synodalności.

Idea tego Synodu ma być bowiem okazją do przekonania się, że głos Ducha Świętego mogą usłyszeć wszyscy, bo Duch może przemówić także przez najmniejszego, będącego także na marginesie. Ilustruje to historia procesji Bożego Ciała urządzonej przez wytrawnego duszpasterza, proboszcza, któremu jeden z najmniejszych ministrantów zwrócił uwagę, że ksiądz zapomniał  włożyć do monstrancji Hostię. Tę historię Autor zestawia z małym Samuelem który oddany do służby w przybytku usłyszał głos Boga – on mały chłopiec, a nie kapłan Heli i jego synowie. Cóż, czy można i należy stawiać na równi  naoczność bystrego spojrzenia z głosem Boga? To nie są chyba dwa te same doświadczenia. A nawiasem mówiąc, gdyby nie kapłan Heli, Samuel by nie rozpoznał, że mówi do niego Bóg.

Przesłanie synodalne zostaje potraktowane w kolędowym prezencie jako jednoznaczna proklamacja budowania wspólnoty. „To ma być NASZ kościół i NASZA parafia a skoro tak, to potrzeba NASZEJ wspólnej za Kościół i parafię odpowiedzialności”.

Niestety poza przesłaniem mówiącym o misji wyrastającej ze wspólnoty, o wspólnocie, która prowadzi do misji, o wspólnotowym charakterze uzdalniającym do misyjności – trudno jest znaleźć konkretny impuls zachęcający do wejścia do tej wspólnoty.

Trudno jest znaleźć choćby jedno zdanie na temat tego, że Kościół żyje doktryną, duszpasterstwem i liturgią. A przede wszystkim, że Kościół Jezusa Chrystusa z Jego woli jest dla nas sakramentem zbawienie.

Wiem, że słowa doktryna, liturgia, sakrament, zbawienie są trudne do zrozumienia przez wielu. Wiem że słowa kociak, garaż, piwnica będą przyjmowane z uśmiechem. Ale Kościół Jezusa Chrystusa to nie jest banał i banalizacja Kościoła na pewno nie pomnoży wspólnoty uczniów Chrystusa.

Może największą zaletą tej niewielkiej broszury jest ostrzeżenie przed tym, jakie mogą być konsekwencje i interpretacje Synodu o synodalności.

Ks. Paweł Bortkiewicz TChr

O. prof. Dariusz Kowalczyk o broszurze z Płocka: Duchowość wspólnoty czy… antysacerdotalizm?

Paweł Chmielewski: Nie bierz tej „książeczki” od księdza po kolędzie

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(14)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 149 305 zł cel: 300 000 zł
50%
wybierz kwotę:
Wspieram