28 lutego 2024

Napoleona z Macrona nie będzie. Francuska prasa ostro krytykuje słowa prezydenta

(fot. European Parliament, CC BY 2.0 , via Wikimedia Commons)

Media francuskie piszą o konferencji w Paryżu na temat pomocy Ukrainie, że „przełamała ona kolejne tabu”. Chodzi o wypowiedź prezydenta Macron o tym, że „nie można wykluczyć wysłania zachodnich wojsk na Ukrainę”. „Zrobimy wszystko, co konieczne, aby Rosja nie mogła wygrać tej wojny” – mówił francuski przywódca. Wsparł go premier Gabriel Attal, który powtórzył we wtorek 27 lutego w telewizji RTL, że „nie można wykluczyć niczego w wojnie, która toczy się w sercu Europy”, łącznie z wysłaniem tam wojsk lądowych.

Transformacja prezydenta Francji z osoby powtarzającej telefony do Putina dwa lata temu, w wojowniczego polityka, mocno dziwi. Jak stwierdzają francuskie media, „przez długi czas Emmanuel Macron był uważany za jedno ze słabszych ogniw wsparcia Ukrainy w Europie”. Przypomina się, że po inwazji Rosji, przez kilka miesięcy telefonował do Władimira Putina, mając nadzieję, że „przywróci mu rozum” i mówiąc, że „Rosji nie należy upokarzać”. Polityk, który chciał budować „architekturę bezpieczeństwa” dla Rosji, stał się nagle jej wrogiem nr 1, przynajmniej werbalnie.

Przypomina się, że po spotkaniu w Pałacu Elizejskim, większość przywódców europejskich odcięła się od możliwości wysyłania na Ukrainę swoich żołnierzy. W szoku jest też francuska opozycja, zarówno po lewej, jak i po prawej stronie. Szef MSZ Stéphane Séjourné bronił prezydenta, mówiąc, że „w obliczu agresywności Rosji, Zachód musi rozważać nowe działania w celu wsparcia Ukrainy”. Tłumaczył jednak, że chodzi o takie operacje jak usuwanie min, odpieranie ataków cybernetycznych, czy produkcję broni na terytorium Ukrainy, a jego zdaniem, „niektóre z tych działań mogą wymagać obecności żołnierzy zachodnich na terytorium Ukrainy” i nie będzie to przekroczenie „progu” włączenia się do wojny.

Wesprzyj nas już teraz!

Premier Gabriel Attal zaatakował w parlamencie Marine Le Pen, przekonując, że gdyby została wybrana na prezydenta, to dziś „nie dostarczalibyśmy Ukraińcom sprzętu do samoobrony, ale dostarczalibyśmy broń Rosji, aby zmiażdżyć Ukraińców”.  Dość brutalnie dodał, że „można się zastanawiać, czy wojska Władimira Putina nie są już w naszym kraju? Mówię o tobie i twoich żołnierzach” – dodał pod adresem Le Pen.

Oskarżenia o pro-rosyjskość Zjednoczenia Narodowego nie robią już jednak większego wrażenia. Od czasu agresji partia zachowuje się dość lojalnie wobec Ukrainy i posunięć Zachodu. Tym razem jednak Le Pen rzeczywiście zaatakowała Macrona. W parlamencie powiedziała, że obowiązkiem prezydenta jest „rozporządzanie życiem żołnierzy jedynie w celu obrony niepodległości, zachowania integralności lub zaangażowania się w ramach zobowiązań wynikających z zawartych sojuszy”. Jej zdaniem, Emmanuel Macron stworzył „egzystencjalne ryzyko dla 70 milionów Francuzów, a w szczególności dla sił zbrojnych”.

Le Pen nie była tu osamotniona. Po lewej stronie, deputowany koalicji „Nupes”, Julien Bayou, mówił, że „w okresie skrajnych napięć należy wyważać każde słowo, aby nie pogrążyć całego kontynentu w szaleństwie wojny”. Dodał, że  „Ukraińcy i Europa zasługują na coś lepszego, niż prezydent, który stara się, aby ludzie o nim mówili oraz improwizuje nie dbając o spójność polityki”. Zdaniem Bayou w ogóle nie ma „kwestii wysyłania wojsk”, o co nie prosi też Ukraina. Deputowany lewicowej Zbuntowanej Francji, Bastien Lachaud, uznał, że Emmanuel Macron izoluje Francję i „gra strategiczną dwuznacznością”. Szef „Zbuntowanych”, Jean-Luc Mélenchon stwierdził, że „wojna z Rosją byłaby szaleństwem” i uznał słowa Macrona za „nieodpowiedzialne”. Co ciekawe, to nie Le Pen, ale właśnie Melenchon uznał, że jest już „najwyższy czas negocjować pokój na Ukrainie z klauzulami wzajemnego bezpieczeństwa”.

Krytyczna wobec Macrona jest też centroprawicowa Partia Republikanie. „Przystąpienie Francji do wojny z Rosją byłoby szaleństwem o nieobliczalnych konsekwencjach” – mówił ich polityk Bruno Retailleau i dodał, że „jest oszołomiony deklaracjami prezydenta”. Szef tej partii Éric Ciotti, pytał, czy Macron na pewno przemyślał, to co powiedział? Według lidera Republikanów, wysłanie żołnierzy francuskich na Ukrainę „zmienia charakter konfliktu”, a deklaracja prezydenta może być „brzemienna w straszliwe skutki”.

Szef Partii Socjalistycznej, Olivier Faure ocenił, że oświadczenie Emmanuela Macrona przyniosło „efekt przeciwny do zamierzonego”. PS mocno wspiera pomoc dla Ukrainy, ale i on uznał, że „wojna z Rosją byłaby szaleństwem”. Pierwszy sekretarz PS zwrócił się do Emmanuela Macrona o „spotkanie z przywódcami partii politycznych i odpowiedzialną debatę strategiczną”. Lider listy socjalistycznej do PE, Raphaël Glucksmann, który dość zdecydowanie krytykuje Putina i jest za wsparciem Ukrainy, też zdystansował się od Macrona i wezwał przede wszystkim do „masowego zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy”, właśnie po to, aby „uniknąć wojny totalnej”. „Ukraińcy pilnie potrzebują amunicji, pocisków, rakiet i samolotów” – stwierdził i dodał, że Francja „od dwóch lat pozostaje we wspieraniu Ukrainy daleko w tyle za innymi”.

Przewodniczący Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordan Bardella, ocenił, że Emmanuel Macron „traci panowanie nad sobą”. Stwierdził, że rolą Francji powinno być pozostanie na pozycji równowagi, a „przybliżanie widma zaangażowania naszych wojsk przeciwko mocarstwu nuklearnemu jest czynem poważnym, ale nieroztropnym”. Wsparła go szefowa grupy parlamentarnej RB Marine Le Pen, która mówiła o „beztrosce” Macrona „odgrywającego wodza”, który „z beztroską szafuje życiem naszych dzieci”.

Wypowiedź Macrona można oceniać w różnych kategoriach. Być może chodzi tu o straszenie Rosji, być może o budowanie na tym fundamencie konkurencyjnej dla NATO „siły europejskiej”, która ma prewencyjnie wyprzedzić nową „epokę Trumpa”, przedstawianego jako możliwy „grabarz NATO”. Być może to jednak wyraz „nadpobudliwości” francuskiego prezydenta, który przecież miał już dziwne wystąpienia o „śmierci mózgowej NATO”. Do roli Napoleona, poza wzrostem, obecny prezydent nadaje się raczej słabo. W dodatku w kraju, który „nie chciał umierać za Gdańsk”, trudno się było spodziewać dla jego deklaracji specjalnego aplauzu.

Bogdan Dobosz  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(9)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram