Na łamach portalu opoka.org O. Jan Strumiłowski włączył się w – na pierwszy rzut oka – lingwistyczną dyskusję. Ceniony teolog skomentował historyczny atak liberalnych mediów na językoznawcę – który przypomniał, że umieranie to zjawisko właściwe ludziom, zwierzęta zaś zdychają. Jak zwracał uwagę duchowny, rozróżnienie pojęć stosowanych względem zwierząt lub ludzi to owoc uznania człowieka za koronę stworzenia. Zwolennicy zerwania z tym zwyczajem zatracają świadomość wybitnego potencjału, jaki dany został ludziom, uważa uczony.
– Zmiana języka może kształtować nowy sposób postrzegania rzeczywistości, i nurty neomarksistowskie, które przodują we wtłaczaniu w społeczeństwo różnych odmian nowomowy i innych dziwolągów językowych (sztucznych feminatywów, zaimków itp.) doskonale zdają sobie z tego sprawę. Z tego względu neomarksiści mocno walczą o zmianę języka – bo pociąga ona za sobą zmianę myślenia – zwracał uwagę w artykule swojego autorstwa o. Jan Strumiłowski. Cysters przywołał metodę działania rewolucjonistów, by podkreślić znaczenie tego ostatniego zdania: to – jak mówimy, wpływa na to, jak postrzegamy rzeczywistość.
To dlatego nagonka na wybitnego polskiego językoznawcę – prof. Jerzego Bralczyka – obrazuje zdaniem cystersa ważny i niebezpieczny trend. Jak przypominał duchowny, po tym jak „Pan profesor miał czelność twardo stwierdzić, że zwierzęta zdychają, a nie umierają”, doczekał się on wściekłej nagonki liberalnych mediów.
Wesprzyj nas już teraz!
„Rozróżnienie nazwy zakończenia życia człowieka i zwierząt nie jest wyjątkiem dotyczącym jedynie języka polskiego. Inne języki posiadają analogiczne rozróżnienia. Świadczy to o tym, że owa różnica wiąże się z szerszym kontekstem kulturowym – i wyraża prawdę o fundamentalnej różnicy co do godności i wartości życia ludzkiego i życia zwierzęcego”, tłumaczył tymczasem teolog. Jak przekonywał, to religia jest źródłem, z jakiego wywodzi się ten podział. Człowiek obdarzony został bowiem duszą rozumną i otrzymał naturę nacechowaną wolną wolą – co sprawia, że może on uczestniczyć w wiecznym życiu Boga, wyjaśniał O. Strumiłowski.
„Humanizacja zwierząt nie respektuje tej różnicy”, ostrzegał cysters. Robi ona wszystko, by skończyć z postrzeganiem człowieka jako przerastającego inne gatunki. „W praktyce walczy o zniszczenie myślenia religijnego, według którego istnieje coś jeszcze po śmierci lub według której człowiek to coś więcej niż zwierzę. Pozornie zatem zabieg humanizacji chce dowartościować ludzką empatię względem świata zwierzęcego. Lecz rzeczywiście prowadzi do brzemiennej w skutkach dehumanizacji”, kontynuował O. Jan.
Skłonność do postrzegania człowieka i zwierząt jako „równych” ma też jednak inne oblicze i oprócz redukcji ludzkiego potencjału może oznaczać przecenienie zwierzęcego, sądzi duchowny. Takie właśnie zabiegi popularne są na gruncie postępowej „teologii”.
„Jednym z przejawów tej tendencji jest na przykład coraz popularniejszy wśród teologów oraz ludzi deklarujących się jako katolicy pogląd, jakoby zwierzęta również cieszyły się po śmierci życiem wiecznym. (…) Problem polega na tym, że kiedy mniemamy, że zwierzęta również mają duszę i będą żyły wiecznie, to tak naprawdę zdradzamy dwa błędy w naszym pojmowaniu człowieka. Po pierwsze, niewłaściwie rozumiemy samą istotę życia wiecznego. Nasza wizja nieba jest pozbawiona fundamentu, którym jest Bóg i Jego miłość. (…) Po drugie zaś tak naprawdę to, co wyróżnia człowieka (zdolność do relacji miłości angażującej rozum i wolę), sprowadzamy do poziomu zwierzęcych afektów i przywiązania”, uważa cysters.
Jak podkreślał O. Jan Strumiłowski, językowe zmiany łączą się z szalenie niepokojącym trendem doceniania „relacji” ze zwierzętami przy jednoczesnym odwracaniu się od bliźnich. Wiąże się to z faktem, że zwierzę łatwiej podporządkować swoim wymaganiom i wytresować, by spełniało oczekiwania. Dziś przedstawia się to jako wielką wartość, która miałaby sprawiać, że posiadanie psa jest przynajmniej równie znaczące co małżeństwo, czy rodzicielstwo, zauważał mnich.
„Humanizacja zwierząt człowiekowi, który porzucił żonę pozwala zachować świetne mniemanie o sobie, gdyż nadal opiekuje się psem. Cóż, żona po prostu nie zasłużyła na wierność. Dzięki humanizacji zwierząt ów miłośnik czworonogów może zachować dobre samopoczucie rezygnując z wyjątkowości, którą daje człowieczeństwo – i jeszcze przy tym być dumnym z własnego, rzekomego altruizmu. Może cieszyć się z ogromnych pokładów własnej miłości, którą dzieli się z psieckiem nie zauważając, że ta miłość jest tak skąpa, że absolutnie nie wystarcza na obdarowanie nią dziecka”, kwitował w mocnych, i trafnych słowach uczony.
Źródło: opoka.org
FA