Do przewodniczących klubów parlamentarnych wpłynęło już blisko 20 tys. obywatelskich głosów, którzy wsparli apel o skrócenie kadencji Rzecznika Praw Obywatelskich, któremu bliżej do liberalnej polityki niż obywatela. Wydaje się jednak, że politycy wolą przeczekać Adama Bodnara, niż tłumaczyć się z zarzutów o rzekome „łamanie demokracji”.
To, że Adamowi Bodnarowi bliżej do środowisk liberalno-lewicowych wiadomo od dawna, podobnie jak to, że to mniejszości seksualne mogą liczyć na wsparcie instytucji przezeń kierowanej. Czarę goryczy przelało jednak wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich, w którym przypisał Polakom odpowiedzialność za zagładę Żydów.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa wywołała polityczną burzę i wezwania, by Bodnar sam podał się do dymisji. Ten po wyjaśnieniu sprawy zakomunikował, że z funkcji nie zamierza zrezygnować. Mógłby pomóc mu w tym Sejm. Dlatego do przewodniczących klubów parlamentarnych wciąż wpływają apele o odwołanie Bodnara z funkcji RPO. Tych głosów jest już prawie 20 tysięcy.
Sejm może odwołać RPO przed upływem kadencji m.in. w przypadku, gdy „sprzeniewierzył się złożonemu ślubowaniu”. Czyż sprzyjanie jednemu – liberalnemu światopoglądowi i wejście w niemiecką narrację na temat Holokaustu nie jest tu wystarczającym powodem? Odwołania Rzecznika może nastąpić na wniosek Marszałka Sejmu lub grupy co najmniej 35 posłów, większością co najmniej 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Oburzenie słowami Rzecznika wyrażali zarówno posłowie PiS, Kukiz’15, jak i PSL. Wraz z posłami niezrzeszonymi i działającymi w kołach poselskich jest to siła wystarczająca do odwołania Bodnara. Nic takiego nie miało miejsca. Powód? Największy klub poselski, od którego zależałyby losy takiego głosowania, nie chce kolejnej zawieruchy w Sejmie, która zostanie wykorzystana przez opozycję do stawiania zarzutów o „łamaniu zasad demokracji”.
Jak przyznał w rozmowie z PCh24.pl poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), nie ma wątpliwości, że Adam Bodnar angażuje się po jednej stronie sporu politycznego i to budzi zastrzeżenia co do jego obiektywizmu i niezależności. – Problemem jest to, że RPO jest wybierany na pięcioletnią kadencję i jej skracanie wiązałoby się z kolejnymi zarzutami o łamanie prawa w Polsce – wyjaśnił.
Poseł Mularczyk nie krył, że Adam Bodnar jest jedną z osób, która stara się w różny sposób angażować przeciwko rządowi PiS i większości sejmowej, co widać na różnych poziomach. – Nie słyszałem jednak o tym, aby była decyzja polityczna, by skarać jego kadencję – dodał.
Jak zauważył, protesty płynące od obywateli powinny też trafiać na ręce Adama Bodnara, by tak wpływać na jego działalność i ją korygować. – Nie podoba mi się zaangażowanie polityczne Adama Bodnara. Jako RPO powinien skupić się na sprawach dotyczących zwykłych ludzi, a nie zajmować się polityką. Natomiast został wybrany na pięcioletnią kadencję. Boleję nad tym, ale tak jest – powiedział Mularczyk.
Pozostaje więc w dalszym ciągu naciskać na polityków, by zmienili zdanie i nie czekali ze zmianą na stanowisku Rzecznika Praw Obywatelskich do września 2020 roku.
MA