„Jako chłopiec usiłowałem wydrapać sobie na ramieniu i zabarwić atramentem kotwicę. Wydawało mi się, że to takie męskie i pełne przygody. Skończyło się porządnym laniem i wycieraniem niewczesnego rysunku ze skóry pumeksem. (…) Wtedy panowała zgodna opinia: tatuaże wskazują na kompromitującą przeszłość, i raczej nikt ich publicznie nie odsłaniał”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
Publicysta opisuje swoją podróż do Kopenhagi sprzed kilku lat podczas której zwrócił uwagę na tysiące młodych ludzi „ozdobionych” wymyślnymi tatuażami. „Pomyślałem sobie, że może duńska młodzież zapadła na jakąś mentalną chorobę, która przejawia się w masowym szpeceniu ciała. – Polsce na pewno to nie grozi, u nas są zupełnie inne standardy – pocieszałem się wewnętrznie”, relacjonuje.
„Minęło kilka lat i przyglądam się polskiej ulicy. Tatuaż idzie tu za tatuażem; dłonie, ręce, ramiona, uda, łydki, ba… szyje, a nawet twarze poznaczone są rozmaitymi symbolami i wizerunkami. Przyznam, że jestem już tak zacofany, iż za każdym razem zastanawiam się nad tym, co też każe tym młodym (czasem też starszym) ludziom tak się oszpecać, naznaczać…”, pisze dalej ekspert programu „Prawy Prostu Plus”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Gdyby człowiek miał tak wyglądać, to przecież Pan Bóg tworzyłby nas już od nowości tak porysowanymi. (…) Paradoksem masowej mody na tatuowanie się jest fakt, że z każdym kolejnym tatuażem wtapiamy się w tłum tak samo wyglądających lalek”, wskazuje. „Tatuowanie się było kiedyś oznaką istnienia w plemiennych kulturach. W miarę rozwoju cywilizacji tatuaże schodziły jednak na społeczny margines. Czyżby zatem dzisiejsza formacja społeczna się uwsteczniała?”, dodaje autor tygodnika „Niedziela”.
W ocenie publicysty tatuaże są niczym znamię bestii. „Znaczymy się tak, jak nas nasz Ojciec nie poznaczył. Po co? Aby wykazać, do kogo przynależymy, komu oddajemy hołd! Kiedy twoje dziecko tatuuje sobie na ciele pierwszy obrazek, usiądź i porozmawiaj z nim, rozeznaj, czego mu brak, co wyparło jego wrodzone wartości! Uważacie, że to głos kogoś nawiedzonego, kogoś, kto nie zgodził się na nowoczesny obraz stworzenia? Tak? No, to wyjdźcie na słoneczną ulicę i zapytajcie mijających was wytatuowanych ludzi, co oznaczają te napisy i obrazy na ich ciałach… Już wiecie? To przeczytajcie ten tekst jeszcze raz”, podsumowuje Witold Gadowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TK
Tatuaż może zabić – ostrzegają naukowcy. Zagrożenia dla ducha są znane już od dawna