Viktor Orban dał się poznać jako zdeterminowany obrońca suwerenności i interesu narodowego Węgrów. Z tych przyczyn przywódcy FIDESZ-u mocno nie po drodze jest z unijnymi elitami, gromadzącymi kolejne kompetencje i coraz pewniej czującymi się w roli europejskiej władzy wykonawczej. Mimo konfliktu, jaki trwa na linii Bruksela – Budapeszt, zdaniem analityków Orban nie bierze pod uwagę możliwości opuszczenia UE. Przeciwna takiemu krokowi jest bowiem większość obywateli.
Pomimo narastającego od 2010 roku konfliktu Budapesztu z UE, rząd Viktora Orbana nie może pozwolić sobie na sięgnięcie po kartę opuszczenia Wspólnoty, czyli tzw. Huxit, ponieważ nie chcą tego ponad dwie trzecie Węgrów, w tym wyborcy Fideszu – oceniają w rozmowie z PAP węgierscy analitycy.
W pierwszych latach po przystąpieniu Węgier do UE w 2004 roku, za czasów rządu socjalistów i liberałów, również dochodziło do sporów z Komisją Europejską, ale konflikty te nie były tak ostre, jak obecnie – zaznacza w rozmowie z PAP politolog Gergo Medve-Ballint, profesor Uniwersytetu Korwina w Budapeszcie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Spory z KE dotyczyły zwłaszcza procedury nadmiernego deficytu i powtarzających się żądań co do redukcji deficytu publicznego, na co rząd nie chciał przystać – dodaje.
Według Medve-Ballinta punktem przełomowym w relacjach Węgier z UE było dojście w 2010 roku do władzy Fideszu, partii Orbana. Nowy rząd, aby móc stymulować gospodarkę w czasie kryzysu, chciał utrzymać deficyt budżetowy na wysokim poziomie i nie chciał go zredukować poniżej 3 proc. PKB.
Jak przypomina ekspert, kraj był już wówczas objęty procedurą nadmiernego deficytu. W czerwcu 2010 roku przewodniczący KE Jose Manuel Barroso powiedział Orbanowi, że utrzymywanie wysokiego deficytu budżetowego nie wchodzi w rachubę. – W wyniku tego węgierski rząd sformułował antyunijną retorykę i suwerenistyczną strategię, nawet jeśli nie zostały one wówczas w pełni wyartykułowane – wyjaśnia.
W kolejnych latach asertywna narracja węgierskich władz w stosunku do UE nabierała na sile. W ciągu prawie półtorej dekady rządów Orbana spory z Brukselą wywołała m.in. obrona kraju przed katastrofalną w skutkach masową migracją, brak wsparcia Ukrainy, dobre relacje Budapesztu z Moskwą, a także rzekome braki w „praworządności”, „sądownictwie” i częsta korupcja.
W 2018 roku Parlament Europejski zdecydował o wszczęciu wobec Węgier procedury z art. 7 Traktatu UE wobec ryzyka poważnego naruszenia przez ten kraj „unijnych wartości”. Procedura ta w dalszych etapach umożliwia zawieszenie prawa państwa członkowskiego do głosowania w Radzie. W jej ramach doszło do przeprowadzenia kilku wysłuchań, lecz bez podjęcia dalszych decyzji.
Obecnymi polami sporu pomiędzy Budapesztem a Brukselą są m.in. kwestia paktu migracyjnego, krytykowanego przez Węgry, a także pomoc dla zmagającej się z rosyjską inwazją Ukrainy. Rząd Orbana do lutego blokował unijne wsparcie finansowe dla Kijowa wartości 50 mld euro i ustąpił dopiero pod pewnymi warunkami. Budapeszt krytykuje też rozpoczęcie przez UE negocjacji akcesyjnych z Ukrainą, choć ostatecznie nie zdecydował się na ich zawetowanie.
W połowie grudnia KE pozytywnie oceniła zmiany w węgierskim systemie sądownictwa, odmrażając 10,2 mld euro funduszy polityki spójności. Wciąż jednak zablokowanych jest około 20 mld euro, m.in. z powodów ideologicznych. Eurokraci nie mogą znieść węgierskiej obrony kraju przed ekspansją subkultury LGBT. Sam Orban – bez wahania deklaruje, że obrona społeczeństwa przed tęczową deprawacją i zalewem migracyjnym są ważniejsze, niż relacje z UE.
Najnowsze badania Eurobarometr pokazują, że 77 proc. Węgrów uważa członkostwo ich kraju w Unii Europejskiej za korzystne. Jednocześnie rząd Orbana, który cały czas cieszy się największym poparciem w społeczeństwie, od lat podtrzymuje spór z unijnymi instytucjami. Z tego powodu wielu analityków przewiduje, że choć różnice między Budapesztem a coraz bardziej centralistyczną unią będą wyłącznie się nasilać, to nie ma szans na opuszczenie struktur UE przez to państwo.
(PAP)/oprac. FA
Zwycięzca Orban. Kim jest premier, który wypowiedział wojnę globalistom? [OPINIA]