Katolickie media krytykują działania internetowych korporacji, takich jak Google i Facebook. Pod pretekstem neutralności wspierają one ich zdaniem zwolenników legalizacji aborcji w Irlandii. Referendum w tej sprawie odbędzie się już w piątek.
Zdaniem Jona Andresona z Catholic Herald decyzje internetowych gigantów zaszkodzą przede wszystkim obrońcom życia. To właśnie tam skoncentrowały się bowiem ich wysiłki. W ten sposób ruch pro-life radził sobie bowiem z blokadą dostępu do tradycyjnych mediów.
Laoise Ni Dhubhrosa z „Irish United for Life” zwrócił w rozmowie Catholic Herald uwagę na uprzedzenia tradycyjnych mediów wobec irlandzkich obrońców życia. W ich efekcie ci ostatni muszą polegać na działaniach w sieci.
Wesprzyj nas już teraz!
„Dzisiaj, w ramach naszych działań na rzecz ochrony integralności wyborów i referendów przed bezprawnym naciskiem, zaczniemy odrzucać ogłoszenia związane z referendum, zamieszczane przez ogłoszeniodawców z siedzibą poza Irlandią” – czytamy w oświadczeniu Facebooka z 8 maja. Natomiast dwa dni później Google zablokowało wyświetlanie w firmowych serwisach (takich jak YouTube) wszelkich reklam związanych z irlandzką kampanią referendalną.
Plebiscyt w sprawie ewentualnego usunięcia chroniącej życie 8. poprawki do irlandzkiej konstytucji odbędzie się w piątek. Według ostatniego sondażu 45 procent Irlandczyków opowiada się za zniesieniem broniącego życie zapisu. Przeciwnego zdania jest 34 procent. Przewaga zwolenników legalnej aborcji zmniejsza się. Należy jednak pamiętać, że sondaże w Irlandii rzadko sprawdzają się w przewidywaniu wyników referendów.
Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA oraz decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu UE pojawiły się pogłoski, jakoby przyczyną była rosyjska dezinformacja rozprzestrzeniana w mediach społecznościowych. Dlatego też internetowi giganci starają się udowodnić, że nie dopuszczą do powtórzenia takiej sytuacji. Referendum w Irlandii to dla nich poligon doświadczalny przed listopadowymi wyborami w USA (do Izby Reprezentantów i 1/3 Senatu). Zdaniem konserwatywnych komentatorów pod pozorem walki z „fake newsami” korporacje uprzywilejowują lewicę.
Czy zatem doczekaliśmy czasów, gdy to internetowe korporacje decydują o wynikach wyborów i referendów? Czy to one decydują o kształcie świata?
mjend