24 października 2016

Zdaniem socjologa dr Michała Łuczewskiego z magazynu „Czterdzieści i Cztery”, im bardziej ludziom zdaje się, że są nowocześniejsi, tym głębiej swoimi postawami i wyborami sięgają wstecz. Czarny Protest jest w opinii rozmówcy „Rzeczpospolitej” tylko jednym z przykładów procesu cofania się do przedchrześcijańskich, pogańskich mitów, z których Europę wyzwoliło chrześcijaństwo nadające każdemu człowiekowi ludzką godność.

 

Łuczewski ma zastrzeżenia do samego pojęcia „patriarchalizm”, którym swobodnie operują przedstawiciele feministycznej ideologii. Umożliwia ono krytykę społeczeństwa i tworzy pozory naukowości. Socjolog podważa jednak twierdzenie o walce płci, gdyż jego zdaniem ludzie walczą ze sobą niezależnie od tego czynnika. Za przykład daje Ewę Kopacz i Beatę Szydło. Obie są kobietami, jednak mimo tego mają zupełnie inne interesy i wartości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozmówca „Rzeczpospolitej” proponuje przyjrzenie się „antropologom” krytykującym patriarchalne społeczeństwo.

 

Ludzie nowocześni mają tendencję nie tyle do powrotu do średniowiecza, ile jeszcze dalej – do przedchrześcijańskich mitów. Czarny protest był tylko ostatnim, spektakularnym przykładem tego procesu – ocenia dr Michał Łuczewski. Jako przykład daje utwór grupy El Banda, na którym widać agresywne kobiety zachęcające inne panie do protestu przeciw ochronie życia. Materiał zdobył popularność w kręgach zwolenników aborcji.

 

Patriarchat został przezwyciężony, mężczyźni niemrawo grają powierzone im drugoplanowe role, a na plan pierwszy wychodzą ubrane na czarno kobiety, zaciskają pięści, malują twarze w wojenne barwy, oczy kryją za ciemnymi okularami, jedna wetknęła sobie we włosy pióra, inna zarzuciła czarny kaptur. W rytm ostrej, transowej muzyki skandują, że idą jak zły cień i szczerzą kły… Obserwujemy tu szybki proces dezindywiduacji, najpierw – zatarcia się różnic między osobami, a następnie – między płciami (rolę wojowników przejmują kobiety, mężczyźni śpiewają jako kobiety: „jedna obok drugiej”), a wreszcie między tym, co ludzkie, a tym, co zwierzęce i sakralne. Kobiety tworzą tłum, rozpływają się w jego czerni, za malunkami, kapturami i ciemnymi okularami tracą swoje twarze – ocenia „twórczość” dr Łuczewski.

 

Tłum staje się coraz bardziej agresywny, jest wściekły, zaczyna szczerzyć kły. W takiej sytuacji pojawia się motyw kluczowy dla społeczeństw pierwotnych: ludzka ofiara (…). W stosunku do społeczeństw pierwotnych następuje tutaj jednak pewne fundamentalne odwrócenie. O ile pierwotny, agresywny tłum zwykle poszukuje jakiegoś kozła ofiarnego, o tyle tłum nowoczesny sam chce się stać żertwą. To paradoks, który polega na tym, że dzisiaj właśnie status ofiary daje nam największą siłę. Im lepiej przedstawimy siebie jako uciskaną grupę, tym bardziej możemy być agresywni – wyjaśnia motywacje zwolenników aborcji rozmówca „Rzeczpospolitej”. Socjolog widzi podobieństwa między feministycznymi pikietami, a agresywnymi atakami na krzyż przed Pałacem Prezydenckim w roku 2010.

 

Podobnie jak w tamtym przypadku tłum pod hasłami postępu i nowoczesności zamieniał się w tłum archaiczny. Nasza pierwotna natura okazała się i tym razem znacznie silniejsza niż hasła, które głosimy. (…) Choć Witold Waszczykowski został zgromiony za swoje słowa: „niech się bawią”, to tkwiła w nich głęboka intuicja. To, co się działo na placu Zamkowym, było świętem, przerwaniem normalnego toku zajęć i miało uderzające analogie z greckimi, ekstatycznymi Dionizjami. W ateńskiej procesji niesiona uroczyście figura fallusa zajmowała centralne miejsce. Co zaskakujące, przy wszystkich różnicach związanych z procesem cywilizacyjnym, podobnie było w warszawskim marszu. Gest środkowego palca, który stał się jego emblematem, pochodzi ze starożytności i oznacza właśnie fallusa – tłumaczy naukowiec wyjaśniając również na przykładzie tragedii Eurypiseda pt. „Bachantki” podobieństwo pogańskich obrzędów i współczesnego życia politycznego po lewej stronie barykady. Bohaterki biorące udział w początkowo radosnym święcie na cześć Dionizosa wpadają w szał i mordują krowy rozszarpując je na kawałki. Król Teb sprzeciwiając się czczeniu bożka został zamordowany przez kobiety, w tym przez własną matkę. Te jednak nie wiedzą, co czynią, gdyż swoisty trans zatarł różnice między ludźmi a zwierzętami. Pomyłką było również zabicie krowy – w tym przypadku kobiety w nienawistnym szale pomyliły je z mężczyznami, których chciały ukarać za przeszkadzanie w „święcie” – wyjaśnia antyczny dramat dr Łuczewski.

 

Czarny marsz miał wiele z zabawy, happeningu i siostrzaństwa, ale miał też swoją drugą stronę. W przedziwny sposób powtarzały się w nim motywy z „Bachantek”. Kolumna Zygmunta odgrywała tutaj rolę symbolicznego centrum. Wokół niej, pierwszego świeckiego pomnika mającego podkreślić potęgę, sakralność i godność władzy królewskiej, zgromadzili się mężczyźni. Na transparentach mieli plakaty z abortowanymi płodami, a na koszulach – obrazy nienarodzonych dzieci. Z jednej strony reprezentowali władzę, króla, suwerena, który nie chciał zgodzić się na nowy kult i tym samym „psuł święto”, a z drugiej – reprezentowali dzieci, które mogły być nierozpoznane jako dzieci. Celem mężczyzn było przywrócenie różnicy między tym, co ludzkie, a tym, co zwierzęce, i pokazanie, że dziecko jest człowiekiem, a nie „zlepkiem komórek”. Otaczające ich kobiety – co widać na filmach – wpadają we wściekłość, potrząsają rękami, krzyczą, wymachują w ich stronę środkowymi palcami, jedna rzuca: „Masz jaja, to je pokaż!”. Rzucają nawet tamponami, jakby sugerując, że skażają mężczyzn nieczystą krwią. Takiego nagromadzenia archaicznych tropów nikt nie mógłby wymyślić – zauważa socjolog. Jego zdaniem gdyby nie obecność policji doszłoby do agresji fizycznej.

 

Tłum na placu Zamkowym, który jeszcze przed chwilą był uśmiechnięty i progresywny, zaczął wzbudzać strach. Myślę, że poczuły to same kobiety. Nie było chyba tylko przejęzyczeniem, gdy posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, jakby przeczuwając nadchodzącą falę przemocy, krzyczała wcześniej „Dość dyktatury kobiet!” – zauważył dr Łuczewski dodając, że zachowania podobne do antycznych pogańskich rytuałów są odpowiedzią na kryzys społeczeństwa, w którym zaburzeniom ulega hierarchia, skład elit jest nieczytelny, a tożsamości takie jak seksualność, płeć, religia i narodowość są rozchwiane.

 

My sami staliśmy się bogami. W Liście do Filipian św. Paweł pisze o nas profetycznie: „Ich bogiem – brzuch”. To dlatego na marszu tak popularnym hasłem było „Mój brzuch – moja sprawa”. W tym duchu biblijny symbol łona, symbol najwyższej troski i bezpieczeństwa, relacji między dzieckiem i matką, został odczłowieczony, zbiologizowany i zamieniony w macicę. Liczy się dla nas coraz częściej tylko nasze ciało – zauważa dr Michał Łuczewski.

 

Jego zdaniem zwolennicy aborcji prezentują etos mieszczański nastawiony na wygody i użyteczność, niechętny do poświęceń, heroizmu czy wzniosłych idei. Nakłada się na to kryzys męskości, gdyż coraz mniejsza grupa panów jest w stanie budować trwałe relacje. Zdaniem Łuczewskiego strach przed stabilnym związkiem to dzisiaj fobia groźniejsza niż homofobia czy islamofobia. Ten problem odbija się również na kobietach, którym brakuje oparcia. Obawa przed samotnym wychowywaniem dziecka pcha dużą ich grupę do popierania aborcji i uznawania jej za swoje podstawowe prawo. – Musimy zrozumieć, że postulaty dostępności aborcji to racjonalizacja kultury, która na naszych oczach zupełnie się rozpada – wyjaśnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” socjolog.

 

Zwraca on również uwagę, że to chrześcijaństwo uwolniło ludzkość z archaicznych mitów, w tym odmawiania niektórym człowieczeństwa czy składania ludzi w ofierze. Wiara w Pana Jezusa nadała każdemu człowiekowi godność istotny ludzkiej.

 

Feministki mylą się również wtedy, gdy przekonują o opresyjnym charakterze Kościoła katolickiego – stwierdza dr Łuczewski. Jego zdaniem to w kulturze protestanckiej brakowało prawdziwych więzi rodzinnych, co spowodowało powstaniem modelu Kinder, Küche, Kirche, ograniczającego pole aktywności kobiet wyłącznie do dzieci, kuchni i kościoła.

 

Socjolog jednoznacznie docenił ograniczenie aborcji po upadku w Polsce komunizmu. Jak zauważył, „dzięki temu wielu Polaków zrozumiało, że sensem życia niekoniecznie musi być spełnianie swoich zachcianek”.

 

 

Źródło: rp.pl

MWł

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 191 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram