W położonej na Półwyspie Apenińskim maleńkiej republice San Marino toczy się ostra walka o legalizację zabijania dzieci nienarodzonych. Środowiska lewackie próbują zmienić dotychczasowe prawo i niewykluczone, że w końcu osiągną sukces.
Obecnie w zamieszkałym przez 30 tys. osób San Marino matka ma prawo dokonać aborcji jedynie w przypadku zagrożenia własnego życia. Zabicie dziecka w innym wypadku zagrożone jest karą pozbawienia wolności do trzech lat.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jesteśmy dumni, że prawo do życia nienarodzonych dzieci jest u nas chronione. Chcemy być w ten sposób przykładem dla Europy i powiedzieć: zobaczcie, można inaczej. Życie matki i dziecka należy równo szanować i chronić – mówi minister spraw zagranicznych San Marino.
Niestety, w sierpniu w sanmaryńskim parlamencie złożono pięć projektów legalizacji zabijania dzieci. Trzy z nich zostały już przyjęte. Wnioskodawcy mówili o „zagrożeniach” zdrowia i psychiki matki, wskazując też na problemy społeczne, które mogłyby usprawiedliwiać aborcję.
Adolfo Morganti, koordynator sanmaryńskiej organizacji świeckich katolików, nie ma wątpliwości, że chodzi o projekty czysto ideologiczne. Jak mówił w rozmowie z włoskim magazynem „Tempi”, ich lewicowi autorzy chcieliby stworzyć w San Marino taki sam stan prawny, jak w innych europejskich krajach, przedstawiając możliwość zabijania dzieci jako postęp.
Przedstawiciele lewackich organizacji już w przeszłości próbowali doprowadzić w San Marino do legalizacji aborcji składając w parlamencie projekty obywatelskie. – Schemat jest znany. Na podstawie ekstremalnych, niereprezentatywnych przykładów próbuje się wpłynąć na opinię publiczną w celu wytworzenia wrażenia o dopuszczalności zabicia drugiego człowieka – mówi Morganti.
Tym razem sanmaryński parlament przyjął pod koniec sierpnia trzy ze złożonych pięciu wniosków. Działaczom katolickim udało się doprowadzić do odrzucenia dwóch najbardziej skrajnych koncepcji. Parlament zaakceptował jednak legalność zabijania dzieci nienarodzonych w przypadku poważnego zagrożenia zdrowia kobiety, gwałtu oraz poważnych problemów zdrowotnych dziecka. Ponieważ w pierwszym z tych przypadków aborcja i tak była już legalna, obrońcy życia obawiają się, że wnioskodawcom chodzi o nadanie szerszej niż dotąd interpretacji „zagrożenia zdrowotnego” kobiety, by w ten sposób poszerzyć możliwości zabijania dzieci nienarodzonych.
Na szczęście nieco później parlament przyjął już w drodze normalnych obrad dziennych zobowiązanie rządu do wprowadzenia przepisów chroniących życie od poczęcia. W prawodawstwie sanmaryńskim projekty obywatelskie mają mniejszą wagę, niż uchwały podjęte wskutek normalnych obrad dziennych. To oznacza, że nawet jeżeli nie udało się całkowicie zablokować zbrodniczego prawa, to zostało ono przynajmniej zneutralizowane.
Jednak już na początku przyszłego roku odbędą się kolejne wybory parlamentarne. Działacze katoliccy obawiają się, że przewagę mogą zyskać lewicowcy. To z kolei mogłoby doprowadzić do szerszej niż dotychczas legalności aborcji. O ile San Marino pozostaje dziś dość chwalebną białą plamą na aborcyjnej mapie Europy, to walka o utrzymanie tego stanu rzeczy nie jest łatwa.
Źródło: Katholisches.info
Pach