Podczas czwartkowej audycji w Radio Zet Monika Olejnik rozmawiała ze Zbigniewem Ziobrą. Ten zirytował ją jednak krytyką prezydenta Bronisława Komorowskiego do tego stopnia, że dziennikarka opuściła studio.
Ziobro odniósł się do, jego zdaniem, braku odpowiedniej reakcji prezydenta Bronisława Komorowskiego na wydarzenia związane z nieprawidłowościami przy przeliczaniu głosów przez PKW.
Wesprzyj nas już teraz!
– Powinien usiąść i porozmawiać, a nie z butą w głosie wyzywać ludzi, bo mają inny punkt widzenia niż on – powiedział Ziobro.
– Nie wyzywał, powiedział tylko o odmętach szaleństwa – odpowiedziała Olejnik.
– To co to jest? Mamy szaleńców? Wszyscy są szaleńcami? Prezydent odleciał, stracił kontakt z rzeczywistością – ripostował z kolei Ziobro.
Olejnik, słysząc takie komentarze, zaczęła się irytować. – To panowie odlecieli, bo wygraliście wybory i mówicie, że są nieważne – powiedziała dziennikarka. Na co Ziobro odpowiedział: – Fakty są takie, że skompromitowało się państwo, wybory nie są wiarygodne, słyszymy sprzeczne informacje, a pan prezydent mówi, że ci którzy stawiają pytanie o ważność takich wyborów i ich wiarygodność są szaleńcami. Prezydent obraża, powinien trochę zimnej wody się napić i poprosić na rozmowy – powiedział Ziobro.
To już było za wiele dla dziennikarki. Postanowiła pouczyć polityka: – Ja panu proponuję, żeby pan się napił zimnej wody, kończymy dzisiaj rozmowę – odparowała Olejnik, po czym zebrała swoje rzeczy i… wyszła ze studia. Jej zachowanie jest o tyle zaskakujące, że z takich spektakli znani byli dotychczas głównie politycy.
Źródło: fakt.pl
ged