12 grudnia 2016

Czy warto rozdrapywać historyczne rany? Czy warto po raz kolejny zaglądać do masowych grobów i słuchać sporów, które się nad nimi toczą? Czy wreszcie warto brać w nich udział? Paweł Lisicki w swojej najnowszej książce „Krew na naszych rękach?” udowadnia, że tak. Nawet jeśli tematem jest Holocaust i relacje polsko-żydowskie.

 

Paweł Lisicki napisał książkę przez wielu uznaną za kontrowersyjną. I nawet nie chodzi tutaj o postawione w niej tezy, ale sam wybór tematu. Jak bardzo jest on drażliwy pokazała jedna ze zorganizowanych po premierze publikacji debat, w której obok autora brali udział Piotr Semka, prof. Andrzej Żbikowski i Marcin Urynowicz. Ten ostatni rozpoczął swoją wypowiedź od często powtarzanych opinii – to nie polska odpowiedzialność za Holocaust jest problemem, ale odradzające się „nazistowskie” organizacje w rodzaju ONR, które dorabiają nam czarną gębę antysemitów i dlatego powinno im się odebrać głos w debacie publicznej. A na końcu zapowiedział, że publikacja… „trafi do prokuratora”. W podobnym tonie wypowiedziała się w poranku radia TOK FM Dominika Wielowieyska, której komentarzem do 640-stronicowej książki było stwierdzenie, że tygodnik Lisickiego „Do Rzeczy” promuje ONR.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednakże tego rodzaju agresja jest niczym w porównaniu z zagrożeniami, o których pisze Lisicki. Autor stawia tezę, że w zachodnich kręgach intelektualnych zostało stworzone coś, co można nazwać „religią Holocaustu” – zbiór wielu publikacji, opinii, przekonań, głosów publicystycznych, a nawet instytucji, które zajmują się jej propagowaniem. Określenie „religia” jest nieprzypadkowe – w tych przekonaniach dominuje szczególny rodzaj radykalizmu, nie dopuszczający głosów polemicznych i mający na celu agresywną indoktrynację.

 

Autor wymienia cztery doktryny religii Holocaustu. Pierwsza zakłada, że był zbrodnią nieporównywalną z żadną inną w dziejach ludzkości, metafizyczną, transcendentną, a jej ofiary były absolutnie niewinne („niewinniejsze niż ofiary jakiejkolwiek innej zbrodni”). Druga mówi, że w Holocauście brała udział cała ludzkość, ponieważ nawet jeśli ktoś nie splamił sobie rąk żydowską krwią, to w duchu pragnął zagłady i po cichu kibicował nazistom. Trzecia – źródłem Holocaustu jest genetycznie antysemicka religia chrześcijańska (w końcu Żydzi zabili Chrystusa, a dzieje Jego Kościoła to dzieje prześladowań narodu wybranego). Czwarta doktryna jest wynikiem trzech poprzednich – wszystkie narody podbite i okupowane przez Hitlera mają krew na rękach.

 

Po co jednak pisać całą książkę, pełną odniesień, cytatów, będącą wynikiem solidnej pracy publicystycznej, historycznej i teologicznej, aby dyskutować z przekonaniami ludzi, którzy na argumenty reagują najczęściej wyzwiskiem lub pozwem sądowym? Autor odpowiada: „za wyrazami grzeczności i zrozumienia wzajemnego kryje się wściekła i bezwzględna walka o pamięć. W tej walce z różnych powodów [my, Polacy] przegrywamy. (…) Naiwnie myślimy, że wszyscy pamiętają o naszych ranach, o zasługach, o krwi milionów ofiar. Guzik prawda. O krwi pamiętają, ale tej, co to nam ją chcą przypisać, o tej, co chcą na nas wylać”.

 

Zatem nie chodzi tu o to, by góry przenosić i przekonywać fanatyków, ale po to, by pokazać w jaki sposób zbrodnie na jednym narodzie stały się symbolem uniwersalnego mordu, dociec powodów dla których Kościół uznał swoją winę za doprowadzenie do Szoah i wreszcie wskazać dlaczego Polacy przegrywają walkę o pamięć.

 

Ostatni punkt jest kluczowy. Ponad rok temu w Polsce zawrzało po wypowiedzi szefa FBI Jamesa Comeya, który mówił w nowojorskim Muzeum Holocaustu o Polakach, stawiając nas w jednym szeregu ze sprawcami mordu na Żydach. Ta często przywoływana, skandaliczna wypowiedź wywołała zaskakujący efekt: praktycznie zjednoczyła wszystkie ośrodki opinii w Polsce, od prawa do lewa, a głosy oburzenia pojawiły się nawet w redakcji na Czerskiej. Podobnie było z kuriozalną opinią Jana Tomasza Grossa, który nie powołując się na źródła napisał w niemieckiej gazecie „Die Welt”, że Polacy, którzy zasłużenie są dumni z oporu ich społeczeństwa wobec nazistów, faktycznie zamordowali w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców, a polscy katolicy „nie znajdowali w sobie zbyt wiele współczucia dla losu ostatecznych ofiar nazizmu”.

 

Przywoływane skandale pokazują, że niezależnie od tego, czy jesteśmy zwolennikami tej czy innej opcji politycznej, to polityka historyczna jest naszą wspólną sprawą. Czy jesteś za KODem, czy za PiSem, za Korwinem czy Zandbergiem, to, jeśli nie zaprotestujesz, przypną ci łatkę potomka oprawców Żydów. Dowiesz się, że to nie Niemcy wywołali wojnę, ale jacyś naziści, że twój dziad i pradziad z radością i chorągiewkami witali Hitlera w 1939 roku, a pamięć o walce partyzanckiej i państwie podziemnym to naturalna kontynuacja „katolicko-faszystowskiej tradycji”, w której zostałeś wychowany.

 

W sensie uprawiania polityki historycznej książka „Krew na naszych rękach?” jest niezmiernie ważna. Dostarcza licznych argumentów, którymi możemy się bronić, przestrzega przed licytowaniem się na ofiary i wreszcie zarysowuje skalę zjawiska, z jakim musimy się zmierzyć. Jest także wołaniem do władz naszego kraju o to, by politykę historyczną wreszcie zacząć uprawiać, gdyż jeśli tego nie robimy, inni z powodzeniem robią to za nas, zaprzęgając do swojej propagandy dziesiątki użytecznych idiotów, także nad Wisłą. W efekcie nie walczymy tyko o pamięć, ale o naszą tożsamość.

 

Mateusz Ciupka

 

P. Lisicki, Krew na naszych rękach? Religia Holocaustu i tożsamość Europy, wyd. Fabryka Słów, Lublin 2016, 640 s.

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram